W każdej tkwi ziarno prawdy... „Bądź Wola Twoja” - każdy tutejszy chyba wie, że chodzi mi o kapliczkę w pszczyńskim parku, koło „starego CPN-u”, gdzie w 1574 r. dopędzono uciekającego z polski króla Henryka Walezego. Legenda, powie ktoś, piękna legenda. Ale już Paweł Jasienica w pisanym w latach 60.
„Rzeczpospolitej Obojga Narodów”, eseju o dziejach Polski szlacheckiej i magnackiej, był pewny, że chodzi o Pszczynę: „Kasztelan Jan Tęczyński doścignął zbiega koło Pszczyny, więc już za rubieżą Rzeczpospolitej. Ujrzawszy z dala orszak królewski zostawił na samej granicy swych pięciuset kawalerzystów, odłożył oręż i z kilku towarzyszami podjechał do Henryka. Błagał o powrót, zapewniał, że nikt w państwie nie zaprotestuje przeciwko drugiej koronie władcy.”
Ale Henryk kasztelana nie usłuchał i pojechał dalej do Francji, by objąć tron po swoim bracie Karolu IX. Dokładniej pszczyński epizod pobytu Walezego na ziemi pszczyńskiej rozwija również Zygmunt Orlik w „Opowieściach ziemi pszczyńskiej”, w których podaje, że most graniczny na Wiśle król przekroczył w osadzie Wieża, a do Pszczyny dotarł 19 czerwca 1574 r., gdzie gościny udzielić miał baron Promnic. Wygląda więc na to, że rzecz z Walezym fikcją nie była.
A jednak dowiaduję się z jednej z "mądrych" książek, że to tylko „ludowy przekaz nie mający potwierdzenia w dokumentach”. Otóż jest takowe „potwierdzenie”. Wzmiankę o przejeździe przez Pszczynę króla Henryka Walezego zamieścił wójt żywiecki Andrzej Komoniecki w kronice spisanej w latach 1699 – 1728, a opisującej… dzieje miasta Żywiec. Widać pszczyński epizod musiał być "głośny":
„Roku Pańskiego 1574 w niedzielę zapustną Henryk Valesius, królewic francuski, książę andegaweński, na królestwo polskie był wybran, tegoż dnia w Krakowie koronowany jest. Ale niedługo królował, bo posłyszawszy o śmierci brata swego we Francyjej, dnia 18 miesiąca czerwca przez zamkową furtkę z Krakowa w nocy ujechał z Polskiej, [w tajemnicy] tylko samoośm i nocą ubieżał do Oświęcimia i tam granice polskie przejechawszy, nie zsiadł z konia aże we Pszczynie. O którym dowiedziawszy się Jan Tęczyński, kasztelan wojnicki i Mikołaj Zebrzydowski, marszałek koronny gonili go. Którego aż za Pszczyną dościgli, prosząc, aby się wrócił, ale nie chciał, tylko pierścień z palca zdjąwszy, obiecał się wrócić i o listach powiedział. Na którym miejscu za Pszczyną ma bydź Boża Męka, [gdzie] go goniono dla pamiątki.”
Tyle relacji źródłowej. Bożą Mękę wystawioną na pamiątkę przejazdu Walezego widać też wyraźnie na mapie Andreasa Hindenberga z 1636 roku. W obecnym kształcie kapliczka została wystawiona w 1816 roku, po zburzeniu znacznie starszej, która – według przekazu kroniki parafialnej, miała został wystawiona w XV wieku. Stała ona – co widać na mapie – na rozwidleniu szlaków, z których jeden prowadził na Cieszyn i południe kontynentu, a drugi do Raciborza i dalej na zachód Europy. Walezy wybrał drogę na południe – przez Wiedeń i Mediolan do Paryża.
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?