Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ludzie, piszcie kroniki!

Grzegorz Sztoler
Na własnej skórze przekonałem się, jak ważne są kronikarskie zapiski. Było to już kilkanaście lat temu, kiedy powstawała monografia moich rodzinnych Brzeźc.

Naraz okazało się, że na parafii brakuje przedwojennej kroniki. Przepadła bez wieści. Powojenne zapiski były, owszem, kompletne, przedwojenne – nie, choć w innych parafiach się ostały. Więc cóż mi pozostało musiałem odtworzyć przedwojenne losy brzeskiej parafii. Rzecz jasna, kroniki sąsiednich parafii było pomocne, ale w niewielkim stopniu. Bardziej przydały się przedwojenne protokoły wizytacyjne brzeskiej parafii. Choć oczywiście wiele rzeczy, wydarzeń przepadło bez wieści...

Bo z czego my autorzy, mamy rekonstruować lokalne dzieje, skoro niektórym organizacjom, stowarzyszeniom, samorządom, zakładom pracy, szkołom zwyczajnie nie chce się porządnie prowadzić własnych kronik. Lenistwo wychodzi po latach, kiedy przychodzi do jubileuszu… Boże, ile wtedy mam petentów w naszym redakcyjnym archiwum, którzy pytają błagalnie o jakiekolwiek zdjęcia, artykuły dotyczące ich miejsca pracy, klubu sportowego, straży, organizacji. Bo może "państwa dziennikarz był wtedy u nas"?

Dla leniwców mam zawsze kategoryczną odpowiedź, że są sami sobie winni. Lenistwo wychodzi po latach. Najczęściej owoce tego zaniechania zbierają, niestety, autorzy, którzy skuszeni rysującą się możliwością wydania historycznej publikacji [bo to wszak kosztuje], próbują spłodzić coś z niczego, z jakieś efemerycznej fotografii, wzmianki w prasie… Relacje ustne, ktoś podpowie - z tym jednak jest różnie, ludzie lubią samych siebie hołubić, wywyższać, brylować, więc opowiadają często niestworzone rzeczy, których nijak nie można zweryfikować. Więc historyk ich w książce raczej nie zamieści.

A teraz dla odmiany przykład pozytywny. Rękopiśmienny protokolarz pszczyńskiego Związku Samodzielnych Kupców z lat 1885-1934, niesamowite bogactwo treści, spraw codziennych odnoszących się do Pszczyny. Zapiski prowadzone w formie sprawozdań z posiedzeń, w miarę regularnie [choć np. z przerwą w latach 1919-1924 roku], w większości w języku niemieckim, w czasach przedwojennych protokołowano posiedzenia w języku polskim i niemieckim.

Kilkusetstronicowa księga trafiła do Muzeum Prasy Śląskiej z Woli, z prywatnych rąk. Czyli i takie niezwykłe znaleziska są jeszcze możliwe. W tym momencie moje myśli uciekają do przedwojennej kroniki prowadzonej przez brzeskich księży. Czy jeszcze nadzieja, że się odnajdzie?

Protokolarz pszczyńskich kupców wertuję strona po stronie. Pan Leszek Spyra, gospodarz tutejszego Muzeum, informuje mnie, że nowy nabytek czeka na oprawę. Zgadzamy się, że jest to świetne źródło do dziejów przedwojennej Pszczyny. Pan Leszek podsuwa pomysł, że jej opracowania mógłby dokonać jakiś student historii, mnie zaś interesuje wykorzystanie tego źródła w powstającej monografii Pszczyny. Tak powinno się stać. Księga nie może zostać zapomniana i odłożona na półkę.

Jest cennym świadkiem swoich czasów, jak wszystkie kroniki, protokolarze, czy pamiętniki zresztą. Tworzenia takich źródeł naprawdę się opłaca. Pomijam to, że szkoły, parafie są zobowiązane do dokumentowania "własnego życia", działalności. Kroniki świadczą o pewnej dojrzałości intelektualnej, obyciu ze słowem pisanym, i świadomością, że trzeba zaświadczyć, przekazać obecny czas pokoleniom następnym. Bo pytania będą zawsze takie same: jak się wtedy żyło? O czym myśleli współcześni? Co zaprzątało ich głowy?

Dlatego nawet rodzinne zapisywanie dat jest coś warte. W pszczyńskich rodzinach utrwala się, wiem to z autopsji, nie tylko daty narodzin, śmierci, wesel, ale i pogodę, czy kolejność prac gospodarskich. Co słychać w rodzinie, sąsiedztwie, we wsi. Zdarzają się osoby prowadzące takie rodzinne kroniki niezwykle sumiennie, dzień po dniu, całymi latami. Mam do nich ogromny szacunek. Nie mają nawet pojęcia, jak dobrze przysłużą się w przyszłości.

Pamiętniki, to już wyższa szkoła prowadzenia zapisów, wymagająca pewnego publicystycznego zacięcia, umiejętności osądu i zarazem dystansu do toczących się zdarzeń, choć i tu posiadamy rodzime przykłady [by wspomnieć postać pana Franciszka Szczepańczyka].

Kronikarze, ich praca doceniani są zwykle po latach, współcześni raczej ich nie zauważają. A przecież jeśli nie ma kronik, monografie miejscowości są nie tyle chudsze, co uboższe w treści. Ulatują zwykłe nazwiska, zdarzenia…

Niewątpliwe współczesnym kronikarskim rekordzistą jest pan Roman Horst z Bojszów, który od 20 lat prowadzi gminną kronikę. Doszedł już do 38 tomu...

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pszczyna.naszemiasto.pl Nasze Miasto