W zeszłym tygodniu uczestniczyłem w roboczym spotkaniu zespołu opracowującego dzieje naszego miasta. Popołudniu, w pszczyńskim ratuszu, w sympatycznym nastroju, dokonaliśmy podsumowania dotychczasowych prac. Każda z osób, które odpowiadają za opracowanie określonej części pszczyńskich dziejów przedstawiała pozostałym swoją koncepcję. Autorzy poszczególnych rozdziałów spierali się konstruktywnie o to, co powinno "się zmieścić" w danych częściach, a co można pominąć - i to tak, by nie spotkać się z zarzutami przyszłych Czytelników.
W tym momencie chyba dotarło do nas, autorów tej monografii, jak wielkie i niewyczerpane bogactwo źródeł tkwi w zasobach pszczyńskiego Archiwum Państwowego, "my zaledwie muśniemy tę toń" - tak wyraził się prof. Ryszard Kaczmarek z Uniwersytetu Śląskiego, szefujący wraz z prof. Jerzym Sperką z UŚl tej publikacji.
Bo - dla przykładu - najwięcej akt wytworzyła pruska registratura, a badacz może w nich niebezpiecznie "utonąć", wgłębiać się w zasadzie bez końca. By tego uniknąć, trzeba selekcjonować, a więc wybierać rzeczy najważniejsze. Zbytnie uogólnianie też może wieść na manowce.
Dlatego potrzebne są takie robocze spotkania jak to w ratuszu. I nieustanne konsultacje między autorami a redaktorami. Ważne jest też wyczucie skali i odpowiedniej proporcji, kiedy buduje się taki historyczny tekst.
Chyba niemal wszyscy skarżyli się na ograniczające ich łamy, nie pozwalające rozwinąć szerzej pewnych wątków. A przecież, jak wskazał to dr Jerzy Polak, na podstawie źródeł do XVII-wiecznej Pszczyny mogą w przyszłości powstać osobne publikacje opisujące poszczególne zasłużone dla Pszczyny rody mieszczańskie. Teraz nie będzie na to miejsca.
Podobnież dzieje Muzeum Zamkowego, których zarys - jaki ma się znaleźć w monografii - przedstawił dyrektor tej zasłużonej placówki, Maciej Kluss, mogłyby spokojnie zapełnić cały tom, obfitują bowiem w ciekawe, intrygujące szczegóły.
Przedstawione zostaną - na pewno interesująco - ale z konieczności skrótowo. Jest tak z wszystkimi "monograficznymi" wątkami - szkolnictwem, mieszczaństwem, rozwojem przestrzennym miasta, wojną. To się nazywa właśnie "bólem tworzenia" albo raczej "wyboru".
Na szczęście nad właściwymi proporcjami powstających części monografii Pszczyny - wszak zespół autorski jest szeroki - czuwają zacni redaktorzy - którzy posiadają niekwestionowane doświadczenie i autorytet.
To są nazwiska gwarantujące, że powstająca publikacja, niezależnie w ilu ostatecznie tomach się ukaże, będzie "strawna" dla każdego Czytelnika. Bo ma ona zachęcić, a nie zniechęcić do dalszych [samodzielnych] poszukiwań.
Nie ma się co czarować - wszystkiego się nie opisze - monografia i tak zawężona jest do terenu miasta [bo wsie mają już swoje "zarysy"].
Ważne jest - jak to podkreśliła dr Barbara Kalinowska-Wójcik - by "poszczególne rozdziały pisane przecież przez różnych autorów, współgrały ze sobą, tworzyły całość". Choć na pewno różnić się będą stylem i temperamentem.
Dr Grzegorz Sztoler jest historykiem, pracuje w archiwum DZ, pisze książki, współpracuje z miesięcznikiem "Śląsk" w Katowicach.
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?