Torcida, psycho fans czy punk's not death, to najkulturalniejsze z napisów jakie znajdziemy na publicznych obiektach w Pszczynie.
Najbardziej dostaje się budynkom w parku Książęcym, stoją na uboczu i trudno wandali złapać na gorącym uczynku. Jacek Lebioda, szef Miejskiego Zakładu Zieleni w Pszczynie, który parkiem się opiekuje przyznaje, że prewencja praktycznie nie istnieje.
- Zostaje sprzątanie. Raz na dwa lata wszystko jest czyszczone - mówi Jacek Lebioda.
Usuwanie skutków wandalizmu jednak kosztuje. Nawet 20 tys. zł roczne. Bo oprócz problemu z graficiarzami dochodzą zniszczenia chociażby koszy na śmieci. - Wsady do koszy często lądują w stawie. Jeden kosz kosztuje tysiąc zł. - wylicza Lebioda.
Najgorzej wygląda budynek dawnej lodowni. - Płaska duża powierzchnia na uboczu - zauważa Lebioda. Jej czyszczenie to koszt nawet 7 tys. zł. Burmistrz Pszczyny Dariusz Skrobol przyznaje, że napisy na murach to problem, niestety trudny do zlikwidowania.
- Mamy monitoring, patrole straży, ale trudno złapać kogoś na gorącym uczynku - mówi Skrobol.
Miasto zaproponowało dłużnikom alimentacyjnym aby czyszcząc mury odpracowali zaległości, jednak eksperyment nie zdał egzaminu. - Pierwszego dnia przyszło 5 osób, drugiego 3. Zrezygnowaliśmy - mówi Dariusz Skrobol. - Niestety nie ma u nas prawa, które nakazywałoby odpracować długi.
Ale np. w Świętochłowicach za sprzątanie elewacji wzięli się podopieczni tamtejszego Centrum Integracji Społecznej. Osoby wychodzące na życiową prostą zakasały rękawy i doprowadziły miasto do porządku. Może warto spróbować i u nas?
META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?