Zakończyły się prowadzone od dwóch dni czynności na miejscu katastrofy śmigłowca Bell 429 w Studzienicach koło Pszczyny, w której zginął Karol Kania oraz jego pilot, a dwie osoby zostały ranne. Wrak helikoptera zostanie przetransportowany do dalszych badań.
- Zakończyliśmy wczoraj wieczorem czynności na miejscu katastrofy. Zabezpieczone zostały wszystkie ślady. Wrak śmigłowca zostanie przetransportowany do dalszych badań - poinformował prokurator rejonowy Leonard Synowiec, z Prokuratury Rejonowej w Pszczynie.
- Wczoraj przesłuchaliśmy także jedną z osób, które uczestniczyły w wypadku śmigłowca. Dziś planujemy przesłuchanie drugiej osoby - dodaje prokurator.
Jak wynika z naszych ustaleń 54-letni mężczyzna, który przeżył katastrofę śmigłowca, opuścił w środę 24 lutego szpital w Katowicach - Ochojcu. W szpitalu w Bielsku - Białej, wciąż przebywa druga pasażerka śmigłowca 47-letnia kobieta.
Sprawę katastrofy śmigłowca bada Państwowa Komisja Badań Wypadków Lotniczych. We wtorek na miejscu prowadzono oględziny także z powietrza, przy pomocy drona. Śmigłowiec na pokładzie którego leciały cztery osoby, w tym Karol Kania, jak ustaliliśmy leciał z Opolszczyzny do Studzienic. To tu w pobliżu Pszczyny panowały ekstremalnie trudne warunki. Gęsta mgła bardzo utrudniała widoczność. Wszystko wskazuje na to, że pilot przeleciał 300 metrów za lądowisko, ściął czubki drzew. Tuż po tym śmigłowiec rozbił się na dwie części. Na miejscu śmierć poniósł pilot i Karol Kania, dwoje pasażerów o własnych siłach opuściło wrak helikoptera.
- Jesteśmy na etapie zbierania informacji. Do miesiąca powstanie wstępny raport, który zostanie opublikowany. Zapewne, nie wykaże on przyczyny katastrofy. To pozwolą ustalić dalsze badania wraku. W przypadku każdej katastrofy lotniczej, nie możemy sobie pozwolić na gdybanie o przyczynach. Pogoda była bardzo niesprzyjająca, pilot jednak był dobrze przeszkolony - tłumaczy Ireneusz Boczkowski z Państwowej Komisji Badań Wypadków Lotniczych z katowickiego oddziału.
Czytaj również
Katastrofa helikoptera w Pszczynie
Przypominamy. Do katastrofy śmigłowca w Studzienicach koło Pszczyny doszło w nocy z 22 na 23 lutego. Maszyna spadła na trudno dostępny teren kompleksu leśnego, w okolicach rzeki Dokawy. W katastrofie helikoptera zginęli 80-letni Karol Kania, milioner z Pszczyny oraz 54-letni pilot helikoptera, pochodzący z Krakowa. Pilot od 15 lat był pracownikiem Karola Kani, wcześniej był pilotem wojskowym. Pozostałe dwie osoby, które także leciały helikopterem, trafiły do szpitali w Bielsku -Białej i Katowicach - Ochojcu. To 47-letnia kobieta i 54-letni mężczyzna.
Teren, na który spadł śmigłowiec Bell 429, to bardzo trudny, podmokły teren. Służby miały duży problem z dostaniem się na miejsce. Ratownicy na miejsce katastrofy dotarli pieszo. Nawigował ich przez krótkofalówkę jeden z mieszkańców, który na miejsce katastrofy dotarł pierwszy, udzielał pomocy poszkodowanym i wezwał na miejsce służby.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?