18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Droga do westernu. Filmowiec Józef Kłyk z Bojszów opowiada o narodzinach swojej pasji

oprac. gs
Archiwum Fotograficzne Filmowca Józefa Kłyka
Poprosiłem pana Józefa Kłyka o nadesłanie wypowiedzi ilustrującej początki jego kariery filmowej. Wspomnienia te, publikowane we fragmentach na łamach "Naszej Rodni", zgromadziłem w jednym miejscu. Okraszone zostały klimatycznymi zdjęciami z początków filmowej drogi pana Józefa. Ich opis będzie systematycznie uzupełniany. Więc zaczynamy...

Wszystko zaczęło się w 1967 roku,

kiedy kupiłem kamerę „Sport” o 8mm szerokości taśmy filmowej. Wcześniej na strychu karczmy, gdzie też było kino wertowałem roczniki przedwojennych gazet niemieckich „Film Welt”. Tam spotkałem się z Hollywood i pierwszymi filmami Charlie Chaplina. Zaczęliśmy kręcić pierwsze filmy na strychu mojego domu w obawie, że będą się z nas śmiać. Pierwszym operatorem był Edmund Chrobok, ja grałem Chaplina, Stanisław Kucz grał policjanta. Wiele z tego pierwszego filmu nie było widać, bo na strychu było za ciemno, a taśma była zbyt mało czuła. Potem powstały filmy „Charlie kelnerem”, „Charlie fryzjerem”, „Charlie śmieciarzem”. Ten ostatni film kręciliśmy na moim podwórku, na ścianie powstała atrapa ulicy Nowego Jorku z oknami, markizami, napisami oraz flagą amerykańską. Charlie miał zbierać śmieci laseczką nabijając papierki, ale one przez wiatr ciągle mu odfruwały. Jeden na rogu domu zaczepił się o rynnę i wtedy Charlie wbija laskę w papier i nogę stojącego policjanta, zaczyna się „Chaplinada”. Zebrało się dość dużo gapiów no i zainteresował się miejscowy milicjant, który nie bardzo rozumiał całą sytuację, więc pytał: „Kto wam pozwolił kręcić filmy?”, „Skąd macie kamerę?”, „Czemu amerykańskie napisy i flagi?” I tak nas pytając poucza! A my mieliśmy to gdzieś i dalej robiliśmy filmy. Powstały jeszcze kolejne: „ Ucieczka” i „Włóczęga”. Występowali Stanisław Kucz, Andrzej Knopek, Andrzej Baron, Jerzy Baron, Stefan Czarnynoga, Bolesław Wróbel, Iwan Ryszard, Leokadia Kłyk, Anna Stalmach. W zimie wpadłem na pomysł zrobienia filmu „Charlie idzie po choinkę”, który kręciliśmy w jedlińskim lesie. Najpierw ze śniegu zbudowaliśmy dekoracje, potem pomalowaliśmy je i po przebraniu w zimowych warunkach kręciliśmy różne przygody Chaplina związane ze zdobyciem choinki, ponieważ był to las prywatny bogacza amerykańskiego, o czym nie wiedział główny bohater. Film się wszystkim podobał, bo pokazywaliśmy go w domach krążąc jak kino objazdowe. Po latach, kiedy gościłem amerykańską telewizję przegrali ten film i zabrali ze sobą pokazując go w Stanach jako nieznany film Chaplina nakręcony w Europie. Wszyscy uwierzyli.

W 1967 roku parodiowaliśmy po Chaplinie

komików Harolda Lloyda i Bustera Keatona. Po nich przyszedł czas na Douglasa Fairbanksa.

Był to aktor, który grał w filmach przygodowych takich jak „Zorro”, „Robin Hood”. Grywał także w westernach. Więc przyszedł czas na western.

Jest rok 1968, przygotowałem stroje, kapelusze, olstra, kolty, buty itp. brakowało tylko dyliżansu, bo film miał mieć tytuł „Napad na dyliżans”.

Dowiedziałem się, że stary landauer jest u Tomka Rogalskiego, więc z pewnymi obawami się do niego wybrałem. Przyjął mnie życzliwie i obiecał dać konie

i landauer. Jednak, kiedy przyszło do realizacji Tomek Rogalski popatrzył na nas i powiedział:

-Wom koni nie dom, bo jeszcze pieroństwa narobicie, przeca wyście som same smarkocze, chyba że jo som pojada.

Mnie to bardzo ucieszyło, bo miałem kłopot z głowy no i w filmie zagra pierwszy dorosły aktor. Ubrał się jak do pola, a mnie

się oczy otwarły, bo Tomek miał pszczyński kapelusz z szerokim rondem, koszula flanelowo w krata, westa czyli kamizelka, spodnie manszestroki na dyszlu szyte czyli obcisłe, no i buty skórzane wysokie. Tylko przypiąć kolta i już gotowy. Na szyi zawiązał sobie turecką chustę:

- Panie Tomku ta chusta toście se chyba do szpanu przywiązali?

- Nie, synku jak jeżdża po polu, pot się ze mnie leje – tu lejce, tu bat, tu wajchy od maszyny – to chustą wycierom pot, a potem ona schnie na plecach, bo jom obracom.

Robił dokładnie to samo, co kowboje na prerii. I widzę, że tu w Bojszowach jest tak jak w Teksasie. Jedziemy do jedlińskiego lasu, gdzie przebierają się

aktorzy Roman Stalmach, Jerzy Wieczorek, Antoni Siwy, Henryk Krzemień, Stefan Czarnynoga, Stanisław Kucz, Stanisław Czarnynoga, Czesław Czarnynoga, Andrzej Baron, którzy grają bandziorów oraz pasażerów dyliżansu. Na koźle powozi Tomek Rogalski, ja gram konwojenta. Za kamerą staje Edmund Chrobok, przed kamerą szyba z tytułowym napisem a w oddali pędzi dyliżans, który zostaje obrabowany. Dalszy ciąg miał być kręcony w kamieniołomie w Kosztowach.

- Tomku po połedniu jadymy na skały.

- Jo po połedniu ni mom czasu, musza siano suszyć, toż mie tu zabijcie i se pojada do dom.

No to myśmy Tomka zabili i pojechał do domu. Zrozumiałem żeby aktora wyeliminować z roli, można zrobić to, co z Tomkiem. Film został dokręcony na skałach w Kosztowach i napisem

na szybie „The End” zakończony. Wtedy nie było montażu, bo film od początku do końca kręciliśmy montując ujęcia na kamerze. Premiera odbyła się w Bojszowskim Klubie Książki i Prasy Ruch (dziś gmina), który prowadziła niezapomniana Irena Knopek. Nadkomplet widzów owacyjnie przyjął ten film i wszyscy chcieli grać. Dla mnie jednak Tomasz Rogalski zrobił największą robotę, bo zaraził dorosłych, że już się nie wstydzili grać w filmach ze smarkatymi i jeszcze konie dali.

„Trzej Muszkieterowie”

to pierwszy film kolorowy nakręcony w roku 1968. Zanim został sfilmowany musiałem zdobyć kolorową taśmę, której w sklepach optycznych brakowało i trzeba było mieć szczęście by na nią trafić. Stroje do filmu miałem uszyte już dawno, kiedy jeszcze nie miałem kamery, z myślą wystawienia sztuki teatralnej na scenie w bojszowskiej karczmie. Z tego zamiaru nic nie wyszło, więc teraz były jak znalazł. Zbudowałem dekoracje oberży z tektury i papieru, które były zawieszone między drzewami na jedlińskim rewiu. Wykonałem też stoły i krzesła z listewek i tektury, żeby podczas filmowych bójek nie zrobić krzywdy aktorom. Trzech muszkieterów grali Stanisław Kucz, Antoni Siwy i ja. Gwardię kardynała stanowili Andrzej Baron, Henryk Kozik, Jerzy Wieczorek, Roman Sklorz, Jerzy Baron, Eugeniusz Siwy, Bolesław Kucz, Bolesław Wróbel, Andrzej Knopek, Czesław Czarnynoga, Jan Węgrzynek. Kardynałem był Paweł Chrobok. Wszystko było bajecznie kolorowe, bo oberża pomalowana była na jaskrawe kolory, „operetkowe” stroje i krajobraz jedlińskich pól pełen kwiatów. Kiedy za kamerą stanął Edmund Chrobok i zaczęły się zdjęcia, lekki wiaterek ruszał papierową oberżą, aktorzy udawali, że siedzą na tekturowych krzesłach, a szpady z listewek łamały się podczas pojedynków, czyli komedia na całego. Aktorzy jednak nic sobie z tego nie robili i z kamiennymi minami tocząc bójki rozwalali wszystko dookoła. Na pokazie filmu w bojszowskim klubie Ruchu widzowie śmiali się do rozpuku, ale zachwycali się kolorem filmu, strojami a nawet udanymi bójkami i pojedynkami. Jednak, kiedy film wyświetlaliśmy był po domach doszło do tego, że ludzie pierwszy raz widzieli kolorowy film, niektórzy do kina nie chodzili, a w domu mieli tylko telewizor czarnobiały, kolorowych wtedy nie było. Gospodarze zachwycali się jedlińskimi polami. Jeden godo – jo tam mom pole, ale tak kolorowo tam niyma! Oczywiście miał rację, bo taśma enerdowska orwo - color dodawała „cukierkowych barw”. W oczach społeczności bojszowskiej urośliśmy, bo mówiono – patrzcie nasze synki poradzom filmy robić i to jeszcze kolorowe.

Jesienią 1968 roku zauroczeni kolorową taśmą filmową

robimy pierwszy western w tej technice. „Dziki Zachód” to tytuł filmu, który realizujemy na jedlińskich polach, gdzie w Rewiu powstaje saloon z desek i dykty, wokół którego działa się filmowa fabuła. Czarny charakter w tym filmie to kolega z klasy Roman Piekorz. Dobrze jeździł konno, bo zawsze mięli konie, no i umiał się bić. Ja grałem jeźdźca znikąd, który przynosi nadzieję na dobre jutro na dzikim zachodzie. Po różnych przygodach dochodzi do ostatecznej rozprawy, płonie saloon, ale dobro zwycięża. W ostatniej pogoni za czarnych charakterem dubluje mnie operator Edmund Chrobok, bo też lepiej jeździł konno. Czwórką koni w dyliżansie powozi Edward Chrobok brat Edmunda. W filmie grali Stanisław Kucz, Henryk Krzemień, Paweł Chrobok, Bolesław Lysko, Jerzy Wieczorek, Andrzej Baron, Jerzy Baron. Od wiosny 1969 roku przerabiałem landauer na dyliżans, jak z filmu Forda z roślinnymi motywami namalowanymi na nim. Kiedy wyjeżdżaliśmy na plan to ludzi zamykali domy i kury.

Godali – Cygony jadom!

Potem tak się przyzwyczaili, że jak cygony jechały to nikt niczego nie zamykał.

Godali – To niy cygony, to Józek film kręci!

„Dyliżans do Kansas” był oparty na przygodach pasażerów dyliżansu, który jedzie przez ziemie indiańskie z przesyłką złota. Operator Edmund Chrobok powołany został do wojska, więc zastąpił go Eugeniusz Myszor. Dyliżansem jechały dwie damy Emilia Wróbel i Leokadia Kłyk, bankier Stefan Czarnynoga oraz Stanisław Kucz i ja. Powoził młody woźnica Bernard Ciepły, który dopiero zaczął furmanić u Tomka Rogalskiego, więc konie pętały się w różne strony. Dlatego wpadliśmy na pomysł jazdy po polnej drodze, konie wtedy złapały grunt pod nogami i biegły coraz szybciej. Filmowaliśmy z motocykla jadącego przed dyliżansem. Natomiast ja grając konwojenta dyliżansu ostrzeliwałem się przed pędzącymi konno Indianami, drugą ręką kręciłem zamaskowaną wśród walizek kamerą. Efekt był iście hollywoodzki, ale ludzie na pokazie filmu boki zrywali ze śmiechu, bo pędzący dyliżans jedzie polną drogą, Indianie atakują konno i piechotą wśród kwitnących pól kartofli. Dodatkowo piechota indiańska wpadła w pokrzywy i się poparzyła, była bardziej czerwona niż prawdziwi Indianie. Ludzie zachwycali się jednak barwnymi krajobrazami jedlińskich pól i stawów, kręconych koło Stolarskiego. Pierwszy raz zagrał Zygmunt Wróbel, późniejszy oficer wojska polskiego, który zginął na poligonie drawskim. Jego syn Damian później grał w moich filmach.

Debiutantem też był Ryszard Iwan, który wrócił z wojska, gdzie brał udział jako statysta w filmie „Popioły” u samego Wajdy. Kiedy dowiedział się, że chłopcy z Bojszów kręcą film, przyjechał na plan i zagrał, biorąc udział w walce z Indianami. Nawet urwał kawałek ucha, ale dla filmu on zrobiłby wszystko. Wodza Indian grał Roman Piekorz, barmankę Anna Stalmach, ludzi z saloonu i Indian grali Bolesław Lysko, Ryszard Wróbel, Henryk Krzemień, Czesław Czarnynoga, Jerzy Baron, Andrzej Knopek, Bolesław Wróbel, Antoni Siwy, Stanisław Wróbel, Jerzy Borys, Paweł Raszka, Wiktor Czarnynoga. Główną rolę o urodzie meksykanki grała Emilia Wróbel. Ja byłem jej partnerem. Końcową sceną był odjazd o zachodzie słońca głównych bohaterów. Wsiadamy na białego konia od Hilarego Czarnynogi i w objęciach odjeżdżamy donikąd. Sielankę przerwał narzeczony Emilii, który zjawił się na planie filmu i zawołał – Mila, kołacze trza rozwozić!

Za tydzień mieli wesele.

W roku 1969 zainteresował się naszą działalnością

prezes Gminnej Spółdzielni Alfons Sosna

- chłopcy fajnie, że se jakieś „kłupotki” kręcicie, a tu ważne sprawy należy sfilmować np. Jak się Bojszowy rozwijają, akcja żniwna, zebranie gminne, zawody sportowe lub strażackie itp.

Ja od początku oprócz swoich filmów robiłem kroniki z życia Bojszów, właśnie poświęcenie remizy strażackiej, mecze piłkarskie, a szczególnie wesela. Pamiętam wesele kręcone w kościele, ks. Maksymilian Siwoń nie bardzo chciał się zgodzić, ale w końcu się zgodził. Kręcę ślubowanie młodej pary, świecimy tysiącwatowymi lampami, aż się ornat księdzu tlił. Jednak żeby dalej kręcić na dworze trzeba było zmienić taśmę najlepiej w ciemni. Każ by tu ciemnia w kościele? Wchodzę do suchatelnicy i zmieniam taśmę. Kobieta usłyszała, że ktoś jest w środku zaczęła się spowiadać, chciałem ją odgonić, więc stukam łokciem a ona myśli, że już po spowiedzi i poleciała do komunii. Na podwórku weselnicy pozowali jak do fotografii, zaś kucharki nie chciały być filmowane, bo my niy som fajnie ubrane. Kiedy przyszło do filmowania obiadu to w świetle reflektorów nikt nie jadł. Musieliśmy światła zgasić i dać se spokój. W polu przy żniwach, też nie chcieli być filmowani, bo kurz, pot i brud, a ludzie chcieli dobrze wyglądać. Gorzej było przy młócce, gdzie chłopy se pociągali z flaszki i myśleli, że „szpieguja” na rzecz prezesa, musiałem brać nogi za pas. Jednak prezes uznał, że jest to potrzebne i znalazł środki na nowy sprzęt. Kupiliśmy wtedy nową kamerę „kwarc” z trzema obiektywami na sprężynę, więc już nie trzeba było pilnować baterii, by kamera dobrze szła. Nowy projektor z synchronizatorem i magnetofonem sprawił, że już można było robić filmy dźwiękowe. Pierwszym filmem zrobionym na nowej aparaturze był komiks z gazety „Świat młodych” „ Lucky Luke kontra kuzyni Dalton”. Budujemy z desek saloon koło Stolarskiego tam tworzymy komedię westernu. W filmie tym ja grałem Lucky Luka, bandę Daltonów Stanisław Kucz, Ryszard Iwan, Czesław Czarnynoga, Jan Ślosarczyk. Barmanem był Stefan Czarnynoga, damy z saloonu Anna Stalmach, Emilia Wróbel, Leokadia Kłyk. Grali także Zygmunt Wróbel, Andrzej Baron, Jerzy Baron, Jerzy Wieczorek, Bernard Ciepły, Wiktor Czarnynoga, Bolesław Wróbel, Bernard Wojtala, Roman Żemła, Andrzej Knopek. Operatorem był Eugeniusz Myszor, który musiał szybko opanować technikę nowej kamery. Konie były od Rogalskiego, Wiśniowskiego, Broncela, Czarnynogi, Kamla i Raszki. W filmie korespondent gazety jeździł na starym motorze, który znaleźliśmy na strychu karczmy, był nim Bolesław Wróbel. Wybuchy z rury wydechowej sprawiły, że spokojne miastecko myślało, że to napad bandy Daltonów, więc rozpoczęła się strzelanina, a kiedy pojawiła się prawdziwa banda to wszystko zostało rozniesione w pył. Prali się wszyscy z wszystkimi i nikt nie zauważył, że nam konie uciekły i kiedy się zorientowaliśmy to one już spokojnie żarły owies w swoich stajniach. Film był przesycony śmiesznymi gagami, ludzie bawili się na pokazach, jednak doradzali nam zróbcie poważny western, ale zanim zabraliśmy się za poważny western zimą 1969 – 70 nakręciliśmy kolorowy film z Chaplinem „Włóczęga” oparty na poszukiwaniu złota na Alasce. Wszystko było kręcone w śnieżnej scenerii koło Stolarskiego, wnętrza u mnie na strychu. Chaplin grany przeze mnie oszukany przez poszukiwaczy złota, oraz zostawiony przez ukochaną, traci też grudki złota z dziurawych kieszeni, kiedy samotnie odchodzi w dal. Jest to chyba jedyny film o Chaplinie zrobiony w kolorze.

W 1970 roku, gdzieś wyczytałem o Ślązakach w Teksasie

i od razu pomyślałem o nowym filmie pt. „Emigrant”. Na Górnych Bojszowach u Błasiaka stała drewniana chałpa pod słomianą strzechą. To tu zaczęliśmy zdjęcia pożegnania syna z matką, który wyruszał w daleki świat. W Teksasie pracuje u bogatego naftowca, którego zagrał sam prezes Gminnej Spółdzielni Alfons Sosna. Dekoracje filmowe wraz z szybem naftowym zbudowaliśmy koło Stolarskiego. Beczki dwustulitrowe z ropą mieliśmy wypożyczone z gminnej spółdzielni. Jedliński zamek z białymi kolumnami i dużymi schodami był wymarzonym domem bogatego naftowca z Teksasu. Szukam żony dla bogacza i któregoś dnia przez wieś idzie dziewczyna o urodzie meksykańskiej, pytam czy zagrałaby w filmie, bo kręcimy western, pewnie pomyślała wiejski chłopak podrywa „na film”. Widząc jej niepewność powiedziałem jak się zgodzi to jutro rano zaczynamy kręcić „ u zielonej babki”. Na panią Stolarską tak się godało, bo mieszkała w lesie. Dziewczyna rano zjawiła się na planie i zobaczyła konie, Indianie, kowboje, dyliżans, bryczki a na płocie wisiały suknie przygotowane dla niej. Okazało się, że jest to wnuczka „zielonej babki” Lola Stolarska, więc wzięła filmowe stroje i poszła się przebierać do babci. Na bryczce już czekał z dużym cygarem i wielkim kapeluszu naftowiec (A. Sosna), dosiada się „przybrana żona” i jadą zobaczyć pracę przy szybie naftowym. Kręcąc tę scenę Pan Sosna żartuje:

- Józek ino za dużo nos nie filmuj na zbliżeniach, bo mie baba z chałpy wyciepnie, za to, że grom z taką młodą w filmie.

Realizacja scen przed zamkiem w Jedlinie zgromadziła mnóstwo ludzi, bo w niedzielę przychodzili do Klubu Książki i Prasy „Ruch”, który mieścił się w zamku, więc graliśmy jak teatrze. Ja grałem emigranta, który za złe traktowanie wysadza w powietrze szyb, pali wszystko dookoła i porywa żonę bogatego naftowca. W pościg wyrusza „sześciu wspaniałych” Stanisław Kucz, Iwan Ryszard, Leon Piekorz, Bernard Ciepły, Antoni Siwy, Bolesław Wróbel. Rzekę Rio Grande udaje Korzyniec, który wraz z Pszczynką wylewa i rozciąga się od Woli do lasu jedlińskiego. Kopalni „Czeczott” jeszcze nie było, więc nic nam nie przeszkadzało w kręceniu. Jest taka scena na moście drewnianym jeden z ścigających skacze z konia na dyliżans i po bójce wpada do wezbranej wody. Długo nie wypływał, bo filmowe ciuchy nabrały wody i ciągnęły go na dno. Po czasie zobaczyliśmy głowę i przy pomocy innych aktorów został uratowany. Tomasz Rogalski grał kowboja, który pasł konie na prerii, czyli pod Korzyńcem, zebrane z całych Bojszów: od Borysa, Stachonia, Lyska, Wojtali, Kabota, Piekorza, Raszki, Wiśniowskiego, Broncla, Wawrzyczka, Czarnynogi, Rogalskiego, Chroboka, Machury. Emigrant, by kontynuować ucieczkę kradnie konie Tomkowi i przez Rio Grande czyli Korzyniec odjeżdża w dal. Pierwszy raz do filmu przychodzi Augustyn Rogalski, którego zwerbował brat Tomek. Jest dziś najstarszym aktorem. W filmie też grają Jerzy Wieczorek, Roman Żemła, Henryk Krzemień, Roman Sklorz, Jerzy Baron, Andrzej Baron, Bernard Wojtala, Andrzej Knopek, Jerzy Borys, Alojzy Uszok, Stefan Czarnynoga, Jan Makosz. Na skałach w Kosztowach kręcimy sceny z Indianami. Jedziemy tam „czerwonym” autobusem, wieziemy karabiny, stroje, korki, proch, „flaki” z kury, którą rano ojciec zabił na obiad. Ponieważ brakuje nam ludzi, bo nie wszyscy przyszli, w Bieruniu robimy „łapankę”. Jest niedziela i prawie wychodzą z kościoła, udało nam się namówić kilkoro chętnych, którzy w garniturach i krawatach pojechali na „dziki zachód”. Przebrani za Indian tańczyli taniec wojenny na boso, jednak ostre kamienie sprawiły, że był to taniec paralityków, ale były też sceny bójek i strzelanin, gdzie był wykorzystany proch no i „flaki” z kury. Następny plener był w Zawoji, gdzie jechaliśmy „żukami” pod plandekami, kierowcami byli Zlezarczyk i Ścierski, ale złapała nas taka burza, że musieliśmy ją przeczekać w stodole Sołtysa. Rano szukając pleneru zapuściliśmy się w strefę nadgraniczną, a nasze filmowe wystrzały o mało nie wywołały wojny polsko – czechosłowackiej. Film był nieskończony, a do wojska mi zabrali niektórych aktorów, no i na studia do Wrocławia pojechała Lola główna aktorka. Więc musieliśmy ich dublować. Siostra Mila Stolarska grała za Lolę. Film kończyliśmy w zimie, bo na urlop przyjechali chłopcy z wojska, a wakacje miała Lola, więc po świętach Bożego Narodzenia na Jajostach u Józka Żołny, który miał trzydzieści krów i konie rozegrały się końcowe sceny filmu „Emigrant”. Myślałem, że zrobiłem swoje i koniec z westernem, tym bardziej, że wiosną 1971 musiałem iść do wojska.

Wojsko musiałem odsłużyć w Łodzi,

wcielono mnie do saperów. Było ciężko, podczas służby zginął kolega i oficer, kilkoro było rannych podczas rozminowywania lasów koło Opoczna. Był tam poniemiecki arsenał broni. Mnie się udało, bo zostałem pisarzem w sztabie. Były też dobre strony pobytu w Łodzi, bo to przecież filmowa „HollyŁódź” i wojsko często statystowało w filmach. Nasza kompania była na planie filmu „Hubal”, gdzie jako saperzy robiliśmy pirotechnikę, która później służyła mi w produkcji moich filmów. Przyjeżdżam na urlop odpocząć, a tu już koledzy czekają i pytają – co kręcimy? Nie mogłem odmówić, więc szybko zdobywam czarno – białą taśmę i z racji, że byłem ostrzyżony prawie na „glacę”, robimy Chaplina, który ucieka z więzienia. Film „Ucieczka” jest kręcony między innymi na ulicach Bojszów. Ludzie nie zawsze wiedzieli, co się dzieje, bo uciekinier w pasiaku jest ścigany przez amerykańską policję na rowerach, więc pukali się w czoło na widok filmowych „głupków”. Nawet pies sąsiada tego nie rozumiał i pogryzł amerykańskich policjantów, co kamera również zarejestrowała. Finał filmu był na podwórku Tomka Rogalskiego. Po wojsku zaraz wyjechałem do Wrocławia na kurs kinooperatora i znów drugie filmowe miasto sprawiło, że byliśmy często w wytwórni filmowej, między innymi na planie filmu „Nie ma mocnych”, gdzie poznaliśmy Pawlaka i Kargula. Po powrocie prezes Alfons Sosna nie dał mi spokoju i dla Bojszów filmowałem różne okolicznościowe zdarzenia. W parku zorganizowano spóźnioną premierę filmu „Emigrant”. Osobiście prezes Alfons Sosna sprawił, że wyszynk piwa był do północy, a między dębami na rozwieszonym ekranie całe rodziny oglądały „swojskich aktorów w akcji”. W oczekiwaniu na rozpoczęcie nowego filmu, robiłem w bojszowskiej remizie „fonokinoramy”, czyli dyskoteki, lecz z wyświetlaniem filmów w takt muzyki. Raz zrealizowałem na strychu występ Jimi Hendrixa, Grał go Jan Czarnynoga, umazany sadzą w hipisowskim stroju grał „Hey Joe”. Tłum był grany przez kilku kolegów, którzy „wywijali” flagą amerykańską oraz „szakietami”. Potem to puściliśmy wraz z muzyką na dyskotece, ponad setka osób uznała, że jest to prawdziwy Hendrix, tylko że na sali był lekko wstawiony aktor, który grał Hendrixa i wołał: To jo jest, to jo jest!

Nikt mu nie uwierzył i wynieśli go z sali. W rytm nagranych hymnów np. Manchester United, pokazywałem relacje z meczów Polska – Anglia i Polska – Walia, które nakręciłem na Stadionie Śląskim. W 1974 zabieram się za film „Wolny człowiek”. Pierwsze zdjęcia kręcimy u Kabota przy drewnianej stodole krytej słomą, potem przed drewnianym młynem u Piecha. Były to ostatnie takie budowle w Bojszowach. Stodołę rozebrano, jednak młyn przeniesiono do Pszczyny i do dziś jest karczmą koło skansenu wsi pszczyńskiej. Fabułą filmu było odreagowanie na wojsko, czyli chciało się być wolnym. Ślązak wyrusza ze swojej ziemi w nieznane, ratując swoją wolność po zatargu z pruskimi żandarmami. Na dalekiej ziemi amerykańskiej jest traperem, a nawet szeryfem, gdzie opuszczony po pojedynku wyrzuca gwiazdę między stado świń. Końcowa scena jednak o mało mnie nie zabiła, pewny siebie założyłem zbyt duży ładunek wybuchowy na brzuch, dobrze, że wcześniej włożyłem za pas kawał grubej deski, efekt był wspaniały tylko ja nie wiedziałem czy krew jest prawdziwa czy filmowa. Na szczęście była filmowa, a ja odtwórca głównej roli wychodzę z saloonu padam patrząc w niebo, które udało mi się sfilmować o niespotykanych barwach. Z muzyką Boba Dylana „Puk, puk do niebios bram” film kończy się bez happy endu. Ludzie mają łzy w oczach, którzy byli na pokazie w remizie. Tak przeżycia z wojska sprawiły, że moje filmy zaczęły się kończyć źle. Graliśmy w brudnych strojach, bo życie na dzikim zachodzie nie było sielanką i poszukiwanie wolności często kończyło się odejściem na drugą stronę życia, gdzie znajdowała się prawdziwa wolność. W filmie brali udział Stanisław Kucz, Ryszard Iwan, Antoni Raszka, Augustyn Gondzik, Tomasz Rogalski, Augustyn Rogalski, Filip Moroń, Alojzy Krawczyk, Jan Borys, Franciszek Kabot, Alojzy Uszok, Barbara Worona przyszła żona, Erwin Pękała, Józef Klekot, Józef Żołna, Karol Rogalski, Jan Makosz (występował i kręcił na zmianę ze mną), Bogdan Ćwięczek, Augustyn Noras, Henryk Worona, Mirosław Machura, Józef Hachuła. Miasteczko dzikiego zachodu było w gospodarstwie Tomka Rogalskiego, preria na piaskowni w Chełmie – Imielinie dziś zalew Dziećkowice, sceny końcowe na Jajostach u Józka Żołny. Tam zawsze były krowy, konie i dużo świń czyli prawdziwe ranczo, gdzie można było przepędzać bydło, robić pojedynki i w dodatku dookoła nie było żadnej współczesnej cywilizacji, która tylko przeszkadzała przy kręceniu westernów.

W 1976 roku przyszedł czas na film o powstaniach

śląskich „Ku Polsce”. Żyli jeszcze uczestnicy tych wydarzeń. Rozmawiałem z Konradem Kapiasem i Wiktorem Piekorzem. To oni ocaleli z pogromu bojszowiaków w trzecim powstaniu pod Kamieniem – Siedlce w Opolskim, ale mnie interesowały wypadki pierwszego powstania w Bojszowach. Już w czerwcu pierwsi powstańcy zaczęli się zbroić, okradając we dworze niemiecki skład broni. Przez Wisłę wywożono wszystko do Oświęcimia i kiedy przyjdzie czas będą uzbrojeni. Polska im to zabrała i jeszcze zaliczyli hereszt. Kiedy w sierpniu się zaczęło to jednak chwycili za broń i przegonili Niemców z Bojszów. Zabili czterech grenschutzów, ale hauptmann uciekł w przebraniu wiejskiej chłopki i sprowadził z Pszczyny silne oddziały. To na weselu we dworze byli bici drużbowie przed swoimi drużkami. Reszta ratowała się ucieczką przez Wisła do Polski. W nurtach rzeki zginął młody Masalski, wyłowiony pod Oświęcimiem dostał namaszczenie od brata księdza Masalskiego, który był w Salezjanach. Wśród snopków zboża toczyły się ostatnie walki, lecz ludzie szli na pola i wśród świstu kul zbierali płody rolne, bo był głód. W filmie główną rolę Karlika zagrał Jan Makosz. Zdjęcia rozpoczęliśmy na Świerczyńcu u Brożka w starej karczmie. Dziś jest w Górnośląskim Skansenie w Chorzowie. Kiedy szły pierwsze ujęcia grenschutzów w zbożu, kobieta w kieckach jechała na rowerze nic nie wiedząc o jakimś tam filmie, kiedy ujrzała uzbrojonych Niemców, wjechała do zboża i wywróciła się. Potem poznała swoich przebranych w filmowe mundury i śmiechu nie było końca. Wszystkie opowiedziane zdarzenia filmowaliśmy z dokumentalną prawdą koło stodoły u Kabota, w młynie u Piecha, w starej barace (dziś RSP Bojszowy), u Ryszki na Jajostach, w zamku i dworze w Jedlinie. Odpust bojszowski filmowany był ukrytą kamerą, chłopy wychodzący z kościoła wtedy jeszcze byli ubrani w większości w czarne ancugi z westą i złotym zegarkiem z ketą w kapsiczce z kapeluszami na głowie, zaś baby w kiecki z chustami na głowie. Budy odpustowe były pełne pierników, lizoków oraz zabawek z drewna. Nic nie było z plastiku. Grenschutz zaś stał za budami i robił sensację, a w filmie obserwował ludzi i strzegł porządku. W zarejestrowanym materiale uwieczniłem mnóstwo ludzi, których już nie ma. Kiedy kręciliśmy ujęcia prowadzenia na powrozie za koniem na przesłuchanie przez grenschutza młodą Krzykawską – jest to prawdziwa scena opowiedziana przez panią Krzykawską- grający role oficerów niemieckich Augustyn Noras i Alojzy Krawczyń nagle się ożywili, a Augustyn Noras pyta czy ta scena to z tą Krzykawską? Zapytałem skąd to wie, odpowiedział, że to pamięta, bo to widział, miał wtedy 10 lat. I tak na planie historia się powtórzyła. Sceny wesela do filmu kręciliśmy w skansenie w Pszczynie i u Ryszki na Jajostach. Podczas ostatnich zdjęć do filmu nad Wisłą, główny bohater Jan Makosz o mało się nie utopił. Wisła miała duży stan wody, powstańcy mieli uciekać do Polski, ci, co nie umieli pływać skoczyli do krzaków. Aktor grający młodego Wojcieszka Masalskiego „zginął” dla filmu przed wodą, a Janek grający Karlika wyrzucił kapelusz zamiast starego płaszcza i skoczył do wody, długo go nie było widać, bo płaszcz nabrał wody i ściągnął go na dno. Jakimś nadludzkim wysiłkiem wypłynął i złapał się gałęzi rosnących na drugim brzegu, czyli był w Polsce. W filmie bohater wraca pod rodzinną strzechę, kiedy na Śląsku nastała Polska. Zmontowany materiał pokazałem Alojzemu Lysce, który namawiał mnie już dawno na taki temat, ale dopiero teraz dorosłem do pokazywania historii Bojszów. Zapadła też decyzja o udźwiękowieniu filmu. Narratorem jest główny bohater, reszta to wiersze i pieśni z okresu powstań. W filmie wystąpili: Jan Makosz, Stanisław Kucz, Ryszard Iwan, Walery Czyrwik, Ireneusz Czyrwik, Andrzej Hachuła, Mirosław Machura, Ryszard Czarnynoga, Dariusz Uszok, Alojzy Krawczyk, Augustyn Noras, Erwin Pękała, Teofil Biolik, Augustyn Zlezarczyk, Florianna Zlezarczyk, Alojzy Uszok, Barbara Worona, Andrzej Knopek, Józef Kłyk, Marek Hachuła, Jerzy Samek, Edward Czarnynoga, Henryk Worona, Tomasz Broncel, Stefan Michnol, Edward Myszor, Józef Berger, Henryk Kozik, Grzegorz Hachuła, Jolanta Klekot oraz dziewczyny Kapler, Kubeczko, Smołka. Premiera filmu odbyła się w bojszowskiej remizie w niedzielę po mszy, na której ksiądz ogłosił pokaz filmu i wszyscy z kościoła przyszli na seans. Wśród widzów byli zaproszeni żyjący powstańcy i po pokazie mieli podzielić się swoimi przeżyciami, a tym samym uwiarygodnić mój film. Nic nie powiedzieli, a kiedy już wszyscy wyszli zapytałem dlaczego? Synku tyś pokozoł prowda, ale my tela przeszli skuli tych powstań, że chcymy mieć spokój.

Podczas realizacji filmu „Ku Polsce”

o powstaniach równocześnie powstawał western „Szeryf Wyatt”. Były dni, że filmowaliśmy sceny walki powstańców z Niemcami, a potem w tej samej scenerii przebieraliśmy aktorów w stroje z wojny secesyjnej, zmienialiśmy napisy na wozach, plandekach, dodawali flagi unii i południa i kręcili sceny westernowe. Aktorzy byli tak skołowani, że w ogóle nie wiedzieli, w jakim filmie grają. Fabuła była oparta na prawdziwych wydarzeniach szeryfa z Tombstone Wyatta Earpa. Grał go Stanisław Kucz wraz z żoną Leokadią i synem Marcinem. Ja grałem bandziora, którego szeryf zamyka w swoim areszcie. Szeryf jednak cały czas drży o los swojej rodziny, bo do miasta przybywa banda, która ma stare porachunki. W scenie finałowej żona szeryfa wypuszcza mnie (bandziora) z więzienia, który pomagając szeryfowi ginie. Szeryf wraca do rodziny, która jest na muszce colta szefa bandy (Ryszard Iwan) i sam robi porządek z wyjętym z pod prawa. Sceny były realizowane na placu Marty Rogalskiej, na Jajostach, na strychu mojego domu, ale też na piaskowni Chełm – Imielin. W filmie wystąpili: Stanisław Kucz, Leokadia Kucz, Marcin Kucz, Ryszard Iwan, Alojzy Uszok, Józef Kłyk, Jerzy Samek, Henryk Worona, Ryszard Worona, Barbara Worona – Kłyk, Augustyn Kłyk Augustyn Gondzik, Alojzy Krawczyk, Augustyn Rogalski, Jan Makosz. W filmie zagrała też matka Tomka staro Rogalsko, która nawet nie wiedziała, że jest filmowano. W kuchni starego domu gotowała coś na piecu i wtedy Richuś grający szefa bandy wszedł i zapytał czy był tu szeryf, staro Rogalsko zmierzyła go z góry do dołu i spytała – czy mu niy bije do łepy, potem się roześmiała i robiła swoje. I ta scena weszła do filmu. Pierwszy raz do filmu zbudowałem miasteczko Dzikiego Zachodu w miniaturze, które przewieziono furą i końmi Wiśniowskiego a powoził Stanisław Czarnynoga. Na piaskowni miasteczko zostało poskładane i przed kamerą grało jak prawdziwe. Tylko jeździec jadąc do tego miasta musiał w oddali zatrzymać się, zsiąść i iść niby do salonu, różnica perspektywy robiła złudzenie prawdziwego miasta. Gotowy film był oczywiście wyświetlany w remizie, gdzie zawsze była pełna sala. Jedni zachwycali się kolorem, prerią, akcją inni muzyką, która była w dużej mierze meksykańską muzyką ludową, ale były też ballady Boba Dylana. Na pokazie byli zawsze moi aktorzy oprócz jednego Alojza Krawczyka, Alojzy grał już w trzecim filmie, ale nigdy ich nie oglądał, kiedy zapytałem dlaczego odpowiadał: Co ja tam byda patrzoł na to co my zrobili, jo wiem, że tam jest wszystko dobrze, zaś nojwiykszo radość mom z tego, żech jest szałszpilerem, bo jo chcioł nim być, ale rodzina była biydno, to ty żeś sprawił, że na starość spełniły się moje marzenia.

W roku 1977 zabieramy się do kręcenia

następnego westernu pt. „Śmiertelny Full”. Nazwa ta pochodzi od układu kart w pokerze – trzy asy, dwie ósemki. Szeryf Wild Bill Hickok prawdziwa postać dzikiego zachodu, dostał dwie kule w plecy mając taki układ kart w ręce. Strzelał notoryczny bandyta Jack McCall. Świadkiem tego jest śląski emigrant, który dotarł aż do Deadwood w poszukiwaniu morderców swojej rodziny. Podczas kręcenia tej sceny w młynie u Borkowego w Jedlinie – tam mieliśmy saloon od czasu, gdy młyn od Piecha przeniesiono do skansenu w Pszczynie - ja grałem Ślązaka i wchodząc do saloonu miałem zamówić „Whisky”, ale herbatę wypili aktorzy, która miała imitować whisky, mieli jednak jarzębiak no i chcąc nie chcąc musiałem do filmu pić prawdziwą wódkę. Kamera szła, więc wypiłem szklankę, aż mi „zakopciło”. To sprawiło, że przy zmianie taśmy włożyłem już naświetloną i teraz filmując zrobiłem podwójne naświetlenie. A wyszło to tak: do saloonu wchodzi McCall (Ryszard Iwan), wyjmuje list gończy i rozgląda się i w tym samym czasie pojawia się postać Hickoka (Józef Czarnynoga) na tle swego prześladowcy i teraz już cały czas jest podwójny obraz grającego w pokera szeryfa i zachodzącego go od tyłu bandyty, kiedy padają strzały i Hickok leży obraz wraca do jednego naświetlenia. Taki efekt uzyskuje się w laboratorium filmowym, a my go uzyskaliśmy za chwilę przez „whisky”. Fabułą filmu jest spokojne życie Ślązaka na dzikim zachodzie. Na ścieżkę bezprawia wchodzi po zabiciu przez bandę syna i żony. Spotyka też drugą legendę Buffalo Billa, który poluje na bizony (nasze żubry) i po różnych przygodach w saloonie rozpoznaje korale swojej żony, które trzyma grający w pokera McCall zabójca Hickoka. Dochodzi do pojedynku, z którego wychodzi cało Ślązak, jednak to nie koniec, bo uciekł jeden z bandytów i schował się za pianino, które było na dworze przed saloonem. Grał na nim pianista Alojzy Krawczyk. Ślązak rzuca laskę dynamitu i wraz z pianinem ginie bandyta. Oczywiście pianista zdążył uciec. Przed kręceniem tej sceny śniło mi się, że już mam gotowe pianino do wysadzenia i przyjeżdża milicja. Obudziłem się mokry. Podczas kręcenia zapomniałem o tym i kiedy mam wszystko gotowe… przyjeżdża milicja. Marian Adamus z kolegami. Wszyscy milicjanci chcieli widzieć jak kręcimy film. No i widzieli, ale nikomu nie powiedzieli, tylko po wybuchu dzieci leciały wołając, że pod lasem rozbił się odrzutowiec, bo struny pianina jeszcze grały. W filmie wystąpili: Józef Kłyk, Bolesław Lysko, Józef Czarnynoga, Ryszard Iwan, Leokadia Kłyk Dariusz Uszok, Walery Czyrwik, Jerzy Morkisz, Jan Stachoń, Henryk Worona, Tomasz Rogalski, Alojzy Krawczyk, Stanisław Kucz, Jerzy Samek, Jerzy Baron, Tomasz Broncel, Karol Rogalski, Augustyn Rogalski, Grzegorz Hachuła. Sceny realizowane były na placu Tomka Rogalskiego, u Żołny i Ryszki na Jajostach, na Młyńszczoku, gdzie potem była Solanka, pod Korzyńcem oraz na jedlińskich polach, które budująca się kopalnia „Czeczott” zmieniła w piaszczystą prerię. Operatorem był Jan Makosz. Realizacja tego filmu trwała do 1979 roku, prawie dwa lata, bo robimy coraz dłuższe filmy, a pogoda też nam płata figle. Zdarzyło się, że z powodu deszczu piaszczysta preria na jedlińskich polach zamieniła się w jezioro i trzeba było czekać aż wyschnie. Pokaz tego filmu był w Bojszowach i Pszczynie. Studenci z uniwersytetu warszawskiego mieli zimowisko w Pszczynie i obejrzeli mój film, oczywiście najwięcej pytań było o sceny podwójnie naświetlone i sposób ich wykonania. Kiedy powiedziałem im prawdę byli zaskoczeni, bo coś takiego powstaje tylko w wytwórni filmowej.

W roku 1980 kończy się czas wąskiej taśmy 8mm,

bo z ogłoszenia w gazecie kupuję kamerę 16mm „Krasnogorsk”. Chcę na taśmie profesjonalnej podsumować western i dać sobie spokój. Jest jednak problem z taśmą, którą załatwiam dzięki znajomości z operatorami byłej wytwórni filmowej „Poltel”. Film „Człowiek Znikąd” opowiada o losach Ślązaka Wawrzyna Złotko na szlaku bezprawia. Na prerii spotyka Ślązaków z Panny Marii, którzy służą w US Army i opowiada o Ślązaku, gdzie pobił się z pruskimi żandarmami i uciekł do Ameryki. W Teksasie wszedł w konflikt z bandą, która uczyniła mu wiele krzywdy, ale dzięki niemieckiemu sklepikarzowi ratuje życie. Tam też dochodzi do wprawy obchodzenia się z bronią i jako mściciel tropi bandę. Śląscy żołnierze eskortują złoto i na nich spada jak grom z jasnego nieba ta sama banda i wszyscy giną. Nadjeżdża Wawrzyn Złotko, robi pogrzeb Ślązakom i widzi brak flagi „Polish Legion” o barwach biało - czerwonych. To w saloonie banda grając w pokera wyciera stół z rozlanego piwa właśnie tą flagą. Wawrzyn widząc to wraz z szeryfem robi porządek z chacharami z teksańskiego saloonu. Nad grobami Ślązaków o zachodzie słońca wiesza na krzyżu flagę mówiąc – mocie tu flaga coście pod niom służyli, niych wom przypomino rodzinne strony na tym pustkowiu, a jo ino przez ta wielko woda jada na Ślązek, bo lepij jest żyć i umierać na swojej ziymi. Film pełnometrażowy w kolorze musiał być opracowany w wytwórni filmowej, bo w domu już tego nie szło zrobić. W Łodzi efekty synchroniczne robi pan Zygmunt Nowak, który był najlepszym imitatorem efektów, robił konie w filmach od „Krzyżaków” po „Potop”. W Poltelu w Katowicach nagrywamy muzykę, którą stworzyli Stanisław Siwy, Grzegorz Pukowiec, Ryszard Rogalski grając na gitarach i harmonijce ustnej. W domu Staszka Siwego nagraliśmy motywy z filmu „Rio Bravo” i „W Samo Południe” na starej fisharmonii, która dała klimat dawnych czasów. W filmie zagrali Józef Kłyk, Stanisław Kucz, Ryszard Iwan, Alojzy Uszok, Antoni Raszka, Alojzy Raszka, Bolesław Lysko, Tomasz Rogalski, Augustyn Rogalski, Karol Rogalski, Józef Czarnynoga, Walery Czyrwik, Henryk Worona, Jerzy Samek, Teofil Noras, Marian Chrobok, Jan Makosz, Bernard Wawrzyczek, Józef Lysko, Beata Noras, Henryk Myszor, Andrzej Makosz, Jerzy Mucek, Jolanta Klekot, Ewa Żurek, Gabriela Noras, Jan Stachom, Marian Duraj, Andrzej Bielas. Konie były od Tomasza Rogalskiego, Tomasza Broncla, Alojzego Stachonia, Augusta Wiśniowskiego, Jana Stachonia, Hilarego Czarnynogi, Bernarda Wawrzyczka, Józefa Lysko. Prerię grały jedlińskie pola rozorane przez budującą się kopalnie „Czeczott”. Miasteczko i Saloon u Tomka Rogalskiego, wnętrza w młynie u Borkowego w Jedlinie oraz skansen wsi pszczyńskiej. Kręcąc ten film w gorącym strajkowym roku 1980 miałem różne kłopoty i z taśmą, której zaczęło brakować, ale też jadąc na plan miałem kręcić napad na bank, więc wiozłem worki z namalowanymi dolarami, flagi amerykańskie, broń, środki pirotechniczne, a tu patrol M. O. zatrzymuje mnie do kontroli. Kiedy zobaczyli ten arsenał, kazali wszystko wyjmować. Po długim czasie uwierzyli, że kręcę filmy i kazali się pakować. Największe wrażenie to sprawiło na przejeżdżających kierowcach, którzy zwalniali myśląc, że złapano jakiegoś terrorystę, który jedzie wspomóc powstającą „Solidarność”. Podczas realizacji odwiedziła nas dwukrotnie telewizja amerykańska CBS News robiąc reportaże z planu. Była też telewizja Katowice robiąc „Śląski Western” i tak zostałem twórcą śląskiego westernu. Premiera tego filmu na zaproszenie Kazimierza Kutza odbyła się w Sosnowcu na ogólnopolskim festiwalu filmów, gdzie dostałem nagrodę im. Norberta Boronowskiego nadaną przez Śląskie Towarzystwo Filmowe. Zanim jednak odbyła się premiera byłem przesłuchiwany przez „smutnych panów”, którzy nie chcieli dopuścić do pokazu, bo film nie był kolaudowany, ale ich przechytrzyłem, bo film był ocenzurowany. Wejście Kazimierza Kutza z ekipą niemieckiej TV ZDF sprawiło, że wszystko się odbyło, choć ja film oglądałem między „tymi panami”, którzy powiedzieli, że po filmie pan zostanie, albo pójdzie z nami. Zostałem. Potem razem z Kazimierzem Kutzem pojechałem na Festiwal Filmów Fabularnych do Gdańska, gdzie film był prezentowany dla filmowej świty jako ciekawostka i dostał nagrodę dziennikarzy za „dotarcie do korzeni kina”.

Film „Człowiek Znikąd”

wszedł na ekrany kin studyjnych w całej Polsce. Ale najpierw byłem z Kazimierzem Kutzem w sądzie, gdzie zachowałem autorstwo filmu jednak do rozpowszechniania i sprzedaży było upoważnione Śląskie Towarzystwo Filmowe. Byłem zapraszany na pokazy, ale nie wszędzie mogłem być. Najlepiej wspominam pobyt w Krakowie, gdzie film w kinie „Mikro” był najlepiej przyjęty. Tam też film stał się polityczny, bo w końcówce filmu mówię „Jada przez ta wielko woda na Ślązek, choć nie wiem, co mnie tam czeko” – widownia wołała nie przyjeżdżoj stan wojenny cię czeko. Natomiast pokaz w Piwnicy Pod Baranami był wielkim spotkaniem z Piotrem Skrzyneckim, Martą Meszarosz oraz Janem Nowickim, którym się bardzo podobał western Śląski jako coś, co pierwszy raz powstało w Polsce, a może na świecie – podkreślali. Pobyt telewizji ZDF zachodnioniemieckiej sprawił, że zaczęliśmy drugą część trylogii „Szlakiem bezprawia” – „Full Śmierci”. Przywieziona taśma Agfagevert sprawiła, że nakręciliśmy początek filmu, ale na więcej nie starczyło. Uratowała nas telewizja amerykańska ABC News, która wyraziła chęc pobytu na planie i przywiozła potrzebną ilość taśmy filmowej, która znowu pozwoliła nakręcić dalszy ciąg. I kiedy staliśmy w miejscu z braku taśmy następna telewizja zachodnioniemiecka ARD przyjechała na plan z dostawą taśmy. Te odwiedziny telewizji z wolnego świata, robiły nam też kłopot, bo u nas ciągle komuna i ciągle byliśmy odwiedzani przez panów tylko jedynej słusznej ideologii. W międzyczasie odbyła się też pokaz filmu „Człowiek Znikąd” w Bojszowach. Wyświetlał ją sam kierownik kina Benedykt Watoła, z którym pracowałem jako pomocnik, a potem operator kina objazdowego. Mało, kto dziś wie, że kino objazdowe obsługiwało całą ziemię pszczyńską, aż pod byłą Czechosłowację np. Pielgrzymowice. Za sprawą Benedykta Watoły powstał dom sportowy, a w nim kino stacjonarne jedyne na ziemi pszczyńskiej na wsi. Po projekcji jeden z widzów zapytał czy on filmował jedną ze scen, wyśmiany przez innych widzów. Potwierdziłem, że filmował i że ta scena jest jedną z lepszych. Widownia oddała mu honor i nagrodziła oklaskami. Kiedy przyszło do realizacji tej sceny pojechałem do Tomka Rogalskiego po konia, ale on orał pole. Więc na polu ubrałem się za kowboja, wziąłem konia pod siodło, ale nie miałem operatora. Ku Jedlinie jechał niepewnie podchmielony rowerzysta i jak mnie zobaczył to się jeszcze bardziej zmieszał czy jest, aż tak naprany, że widzi kowboja. Dobrze widzisz mówię do niego nic ci się nie zdaje, ale jeszcze musisz mnie sfilmować. Nie chciał, ale flaszka sprawiła, że przed ustawioną kamerą jeździłem konno, a on tylko naciskał i tak powstał fragment filmu, który okazał się jednym z lepszych. Jest rok 1984 kręcimy „Full Śmierci” jest nowy film o układzie kart w pokerze, o Ślązaku, który stracił rodzinę oraz o wyrównaniu rachunków z bandą, ale opowiadane przez głównego bohatera w śląskiej karczmie. Już po powrocie z Ameryki. Kiedy Ślązak – Wawrzyn Złotko kończy opowieść do karczmy wchodzą żandarmi i chcą go aresztować za dawne występki, ale ludzie z karczmy, po wysłuchaniu tylu przygód w Ameryce, godają – Niy dej się, pokorz co umiysz. Dochodzi do krwawej jatki i Wawrzyn Złotko staje się wyjętym z pod prawa na swojej ziemi. W filmie zagrali Józef Kłyk, Ryszard Iwan, Stanisław Kucz, Alojzy Uszok, Józef Czarnynoga, Walery Czyrwik, Karol Rogalski, Augustyn Rogalski, Marian Chrobok, Lucyna Machura, Beata Noras, Gabriela Noras, Bolesław Lysko, Edward Czarnynoga, Antoni Raszka, Alfons Sosna, Teofil Noras, Józef Lysko, Augustyn Piekorz, Jerzy Samek, Bogdan Ćwięczek, Henryk Worona, Jan Drozdek, Andrzej Makosz, Jan Makosz, Jan Stachoń, Jerzy Piskorski, Marcin Kucz, Krzysztof Gerard, Ireneusz Czyrwik, Richard Ścierski, Wojciech Bardziński, Sylwester Wróbel, kapela zespołu „Pszczyna” oraz „Bojszowianie”. Konie były od Tomka Rogalskiego, Augusta Wiśniowskiego, Józefa Lysko, Jana Stachonia, Alojzego Stachonia, Hilarego Czarnynogi. Podczas kręcenia na młyńszczoku przepędu bydła pozbieraliśmy wszystkie pasące się krowy, potem w domu każdy doił nie swoją krowę, kilka dni się zamieniali. Przy poszukiwaniu złota robiliśmy wybuchy, ale kolega sam sobie zrobił miksturę, która wybuchła. Jechałem z nim do szpitala, bo miał na sobie tylko to, co było podwójnie zeszyte, więc kołnierz, mankiety, resztki spodni – reszta spalone. Jakież było moje zdziwienie, kiedy pielęgniarki mnie ratowały, a nie jego. Dopiero jak na siebie spojrzałem zauważyłem, że jestem w stroju kowboja we krwi (filmowej), bo przed chwilą byłem podziurawiony przez bandę w filmie. Sceny były realizowane na piaskowni Chełm – Imielin, we młynie na Woli, u Bergera na Jajostach, na jedlińskich polach i łąkach, u Tomka Rogalskiego, na Nowych Bojszowach oraz w karczmie „Młyn” od Piecha we Pszczynie. Film był gotowy, ale nieudźwiękowiony, kończyła się powoli działalność wytwórni „Poltel” w Katowicach, więc zacząłem robić nowy film, wykorzystując odwiedziny różnych telewizji z podarunkami taśmy filmowej, która była wywoływana właśnie w „Poltelu”.

oprac. gs

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pszczyna.naszemiasto.pl Nasze Miasto