Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W Pszczynie nakręcono kolejny film. Tym razem horror [foto]

Karol Świerkot
Tradycje filmowe mamy bogate. Obok wielkich produkcji w Pszczynie kręci się też filmy niezależne. Klapsy do jednego z nich padły w minioną sobotę

Wszechobecny mrok, strach i głód. Dwóch szabrowników włamuje się do opuszczonego domu, aby zdobyć coś do jedzenia. Nie wiedzą, jeszcze, że to największy błąd w ich życiu. O co chodzi?

Siedziba Plessartu w Pszczynie stała się w minioną sobotę planem najnowszego filmu Radosława Staszewskiego, który na codzień jest 32-letnim handlowcem z Pszczyny, kiedy jednak staje za kamerą realny świat przestaje dla niego istnieć. Film pod roboczym tytułem "Veto", reżyser 21 kwietnia wystawi w konkursie na Festiwalu Niezależnych Filmów Fantastycznych i Horrorów w Bielawie.

Główna rola Samuela przypadła Pawłowi Stalmachowi z Pszczyny.
- Chociaż miałem już do czynienia z amatorskim planem filmowym, nigdy wcześniej nie zahaczyłem o gatunek grozy. Wcześniej w produkcjach Józefa Kłyka wcieliłem się między innym w SS-mana, oficera NKWD czy generała Confederate Soldiers. Nawet ożeniłem się na planie! Jednak żadna z tych postaci nie była tak mroczna jak grany przeze mnie w filmie Veto Samuel - mówi Paweł Salmach. - Gdyby istniał, to nie chciałbym go spotkać w ciemnym zaułku.

Film jest surowy i dosadny, a przede wszystkim nieprzewidywalny. - Zafascynowała mnie minimalistyczna forma filmu, klaustrofobiczna przestrzeń z punktowym oświetleniem i dialogi, w których aż kopi od obłędu bohaterów - przyznaje Stalmach.

Jednak nakręcenie etiudy filmowej, to wbrew pozorom niełatwa sprawa. Bo 10 minut filmu to nawet osiem godzin zdjęć.
- Prawda jest taka, że to i tak szybkie tempo - mówi Radosław Staszewski, reżyser i scenarzysta. - mówi się, że , jedna strona scenariusza to minuta w filmie. I to się sprawdza.

Zwraca też uwagę że film był kręcony praktycznie w jednym miejscu. - Nie musieliśmy dla każdej sceny przenosić sprzętu i wszystkiego ustawiać od nowa - mówi reżyser.

Filmowy Samuel, czyli Paweł Stalmach również był zaskoczony tempem pracy.

- Kręciliśmy scenę za sceną z małą ilością dubli. Było to pracowite 8 godzin. - Trzeba mieć przynajmniej dwa, aby było z czego później wybrać. - wyjaśnia Staszewski.

Zawsze kręci się też kilka ujęć tej samej sceny. Z tak zwanego planu ogólnego oraz ze zbliżenia. - Musimy mieć kilka ujęć. Bywa tak, że z jednej godziny materiału do filmu wchodzi 30 sekund - tłumaczy .

Veto to nie jedyna produkcja, Staszewskiego, która ma powstać w tym roku. - Drugi film jest prawie ukończony, musimy tylko dograć zdjęcia. Kolejny jest w planach na wrzesień.

Najpierw było "Coś"
Rozmowa reżyserem i scenarzystą
Radosławem Staszewskim

Dlaczego horrory, skąd fascynacja tym gatunkiem?
Już jako dzieciak je lubiłem, kiedy miałem 10 lat zobaczyłem "Coś" Johna Carpentera. Poza tym w Polsce ten gatunek jest martwy, nie istnieje. Jak już ktoś robi takie filmy to właśnie amatorzy. Nie mamy tradycji kręcenia horrorów a szkoda.

Kiedy nakręciłeś swój pierwszy film?
W 2003 roku, razem z Danielem Hałatem, to była pierwsza pełna produkcja, bo za pierwsze kręcenie wziąłem się dwa lata wcześniej, ale nie ukończyłem tamtego filmu. A tu były już pokazy dla widzów.

Co jest najtrudniejsze w kręceniu filmów?
W naszym przypadku to presja czasu i brak kasy. Potem aktorzy. Nie wiem, ale ludzie się nie garną do takich amatorskich produkcji. Jakaś taka posucha jest.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pszczyna.naszemiasto.pl Nasze Miasto