- Zatyka mi dech w piersiach, powiem więc tylko po prostu: dziękuję. To, co robię, robię dla innych, nie dla wyróżnień. Pomagałem, pomagam i pomagać będę – powiedział skromnie Marek Gruszka z Woli, laureat 3. edycji konkursu „Uskrzydlony”.
ZOBACZCIE ZDJĘCIA
Statuetka symbolizująca motyla rozpoczynającego nowe życie po wyjściu z brzydkiej poczwarki przyznawana jest osobom, które mimo niepełnosprawności nie wycofali się z aktywnego życia i podejmują różne inicjatywy, nierzadko charytatywne. Po prostu zaczynają inne życie, ale nie mniej piękne.
Marek Gruszka miał 25 lat, kiedy w wypadku na KWK Czeczott stracił nogę. Pół roku spędził w szpitalu, skąd wyszedł – jak sam mówi – pozytywnie nastawiony do życia, dzięki pielęgniarkom, które się nim opiekowały.
Zaangażował się w zbiórki krwiodawstwa. Jest w tej chwili najstraszym prezesem terenowych kół honorowego krwiodawstwa. Działa 35 lat. W tym czasie jego klub na Woli zebrał ponad 15 tys, litrów krwi. Działa też w Klubie Emeryta, który dzięki jego aktywności przyciąga nowe osoby. Zastał tam 80 członków, za jego kadencji klub zwiększył się trzykrotnie, do 250 osób przed pandemią, która – niestety – przetrzebiła szeregi członków – i w tej chwili jest ich 190. Poza tym jest radnym gminy Miedźna.
Ba, po amputacji nogi nie zaniechał nawet gry w piłkę nożną. Jedyna różnica to to, że stanął na bramce, ponieważ z protezą trudniej byłoby biegać.
- I nawet zostałem najlepszym bramkarzem turnieju klubów krwiodawstwa. Nikt nie wiedział, że nie mam nogi – wspomina. Aktywnie działa też w kole wędkarskim.
- Brak nogi zmotywował mnie do pracy społecznej i pomocy innym - mówi.
Do powiatowego konkursu zgłosił go wójt Miedźnej, Jan Słoninka.
- Wszystko, co robi, robi z wielkim oddaniem i dobrocią – powiedział.
Choć nominowanych było tylko czworo, to i tak wybór laureata był ogromnie trudny, bo każda z osób zgłoszonych do konkursu zadziwia swoją aktywnością połączoną ze stałym dobrym humorem, uśmiechem.
- Julka straciła wzrok w wieku sześciu lat i nie tylko nigdy nie skarżyła się, że akurat jej się to przytrafiło, ale cieszyła się z czasu, gdy widziała – powiedziała mama o swojej córce Julii Jarmusiewicz z Jankowic, która spełnia się jako masażystka.
Uważa, że brak wzroku to jej atut w tym zawodzie.
Brak wzroku nie uniemożliwił Julii gry na skrzypcach. Zagrała w serialu pt. "Lombard. Zycie pod zastaw". Organizuje różne imprezy charytatywne. Mówi, że kiedyś jej ludzi pomogli, to teraz ona chce pomagać. Bo dobro powraca.
Anna Haupka z Brzeźc, mimo swojej niepełnosprawności, opiekuje się chorą mamą, studiuje psychokryminalistykę, gra na organach, uwielbia piec ciasta i marzy.
- Życia mi nie starczy na realizację wszystkich marzeń – śmieje się.
Chce skończyć studia, znaleźć pracę w policji, założyć rodzinę. Ale nade wszystko chce być samodzielna. Siły czerpie zarówno z wewnątrz, jak i od życzliwych ludzi, których ma szczęście spotykać na swojej drodze.
Ostatnim nominowanym był Arkadiusz Niemiec z Rudziczki, który niedosłyszy i niedowidzi, ale doskonale sprawdza się jako pracownik Urzędu Pracy, gdzie jest odpowiedzialny za digitalizację dokumentów.
Przedstawiciel PFRON-u bardzo chwalił PUP w Pszczynie za zatrudnienie osoby niepełnosprawnej. Przypomniał, że państwo refunduje koszty zatrudnienia takich osób. Niestety, niewiele firm chce z tego skorzystać. A szkoda, bo nie dość, ze mogą zyskać kompetentnego pracownika, to jeszcze przyczynić się do podniesienia jakości życia takiej osoby.
Tegoroczna edycja pokazała, że niepełnosprawność może się pojawić w każdym momencie i położyć kres nawet najaktywniejszemu życiu.
Gość specjalny, Tatiana Cholewa, jest przykładem niepełnosprawności nabytej. Tatiana była sportsmenką, uprawiała lekkoatletykę, sztuki walki. I nagle zaczęła słabnąć. Siedem lat zajęło szukanie przyczyny.
- Okazało się, że wszystkiemu winny jest kleszcz. Jedno ukąszenie i neuroborelioza – mówi Tatiana.
Kiedy już okazało się, że nie może żyć inaczej jak na wózku, postanowiła zawalczyć o siebie jako osoba z alternatywną motoryką.
- Ponieważ znałam tylko sport, poszłam w tym kierunku. Brałam udział w biegach na wózkach – wspomina.
Pewnego dnia znalazła się na zajęciach z choreoterapii. Choreoterapeuta porwał ją do tańca, a ona pamięta tylko, że starała się nie spaść z wózka. Tam dowiedziała się jednak, że musi się na nowo nauczyć swojego ciała.
- Ja nie czuję nóg, ale dzięki pracy nad mięśniami mogę sprawiać, że noga idzie w tym kierunku, w jakim chcę.
Zaczęła tańczyć, Ba. Poszła dalej – wzięła udział w zajęciach z baletu, żeby ten inny niż dotychczas ruch przefiltrować przez własne ciało. Dziś tańczy, występuje w teatrze i jako artystka jeździ po świecie. W Polsce - jak mówi - brakuje zaplecza scenicznego na wózki. Brak też otwartych umysłów. - Ludzie nie chcą wierzyć we mnie - powiedziała.
Publiczności zgromadzonej na gali wręczania statuetki "Uskrzydlony" zaprezentowała swój taniec. Na widowni był m.in. senator Marek Plura.
Pomysłodawczynią konkursu "Uskrzydlony" jest Katarzyna Granda, pełnomocnik starosty pszczyńskiego ds. osób z niepełnosprawnościami.
Nie przeocz
Zobacz także
Musisz to wiedzieć
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?