Susza? Nas ratuje zbiornik w Goczałkowicach - Zdroju

- Mamy obecnie suszę hydrologiczną, która na pewno zostanie odnotowana, ale jest to normalne zjawisko - mówi Andrzej Siudy, kierownik Zbiornika Zaporowego w Goczałkowicach.

Ubytek wody nawet tutaj jest spory. - Woda opada o 1-1,5 cm na dobę - zauważa kierownik zapory. Jest to sporo, ale nie na tyle żeby wody zabrakło. Jak wylicza Andrzej Siudy, wody w Goczałkowicach wystarczy jeszcze na pół roku, zakładając, że nie będą występować opady. - Obecna susza większe straty wyrządza przyrodzie niż ludziom, ale ona jest do tego przyzwyczajona - mówi. - Dla ludzi nawet nie myśleliśmy o reglamentacji wody. Na Śląsku mamy system wodny, który budowano przez 130 lat, i on się sprawdza- zaznacza Siudy.

Składa się na niego sześć zbiorników, w tym goczałkowicki - Największą innowacją jest to, że są one ze sobą połączone ogromnymi rurami o 2 metrach średnicy - podkreśla. Dlatego woda może być przepompowywana w zależności od potrzeb.

Na chwilę obecną w Goczałkowicach jest 80 mln m szesc. wody, która trafia do 1,5 mln mieszkańców naszego województwa. Wspomagana jest także rzeka Wisła. - Wpływa do niej z naszego zbiornika około 600 litrów wody na sekundę. To w czasie suszy pomaga utrzymać życie w rzece - wyjaśnia kierownik zapory.

Jednak skutki tegorocznej suszy przestaną być odczuwalne najwcześniej wiosną. - Myślę, że dopiero wiosenne roztopy poprawią sytuację. Bo te deszcze, które są teraz zapowiadane, sytuacji nie zmienią. Aby poprawić stan wód, potrzebne jest kilka tygodni umiarkowanych opadów - dodaje Siudy. Bo susza tak naprawdę zaczęła się w grudniu ubiegłego roku. Swój wpływ na nią miała mroźna, ale sucha zima.

- A wiosenne trąby powietrzne i gradobicia, to nie były opady, które w ogólnym bilansie stanu hydrologicznego coś zmieniały - tłumaczy. Ważne jednak, że wody w kranach nam nie zabraknie.