Kiedy my będziemy zasiadać do wigilijnych wieczerzy, oni będą czuwać, aby nic nam się złego nie stało, a jeśli już, to żebyśmy otrzymali pomoc na czas. Ludzie pracujący w pogotowiu ratunkowym, straży pożarnej czy policji, święta spędzają inaczej niż zwykli obywatele.
- My pracujemy 24 godziny na dobę, zawsze w pogotowiu są trzy zespoły ratunkowe - mówi Jarosław Nowak z Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Pszczynie. - Dla nas czas świąteczny nie jest aż tak wyjątkowy.
Podobnie jest u strażaków. Tu13 osób zawsze musi być gotowych do akcji. - Czternasta pełni dyżur domowy, na wypadek większych akcji - mówi Roman Chmielniak, strażak z 27-letnim stażem pracy.
Święta rekompensują sobie w miarę możliwości w pracy, bo koledzy z zespołu też są jak rodzina. - Co roku mamy choinkę, którą wspólnie ubieramy, każdy z domu przynosi też jakieś smakołyki, mamy karpia, makówki, łamiemy się opłatkiem, bo stacja pogotowia to nasz drugi dom - mówią ratownicy.
Ale gwarancji, że wigilię choć spędzoną w pracy, uda zjeść się spokojnie, nie ma. - Bywało już tak, że w momencie, kiedy siadaliśmy do wieczerzy, zadzwonił telefon i trzeba było wstać i jechać na akcję - mówi Jarosław Nowak. - Potem wracamy, wszystko jest już zimne, ale mikrofalówka daje radę - żartują ratownicy.
- Mamy specyficzne poczucie humoru, śmiejemy się z rzeczy, które innych nie śmieszą, ale to sposób na rozładowanie emocji - wyjaśnia Halina Ptaszek.
Bo tych w tym zawodzie uniknąć się nie da. Interwencje szczególnie w święta są większym obciążeniem. Dochodzi rozłąka z najbliższymi.
- W domu rodzina zdążyła się już przyzwyczaić do naszego trybu pracy, bo nigdy nie jest tak, żeby całe święta spędzić w domu - mówi Łukasz Adamus z Państwowej Straży Pożarnej w Pszczynie. - Czasem wigilię jemy dzień wcześniej.
- Najgorzej nieobecność rodziców w święta znoszą dzieci, bo jak wytłumaczyć, kilkulatkowi, że mama idzie do pracy, kiedy rodzice innych dzieci są w domu - zauważa Halina Ptaszek z WPR w Pszczynie.
Ktoś o nasze bezpieczeństwo jednak dbać musi, a w święta interwencji nie brakuje. - Rzadko się zdarza, żeby święta były spokojne - zauważa Roman Chmielniak - Już okres przedświąteczny jest niespokojny. Kiedyś przed samymi świętami spaliła się kamienica przy Konopnickiej. Rodziny zostały z niczym - wspomina.
Do tego dochodzą zaczadzenia, zapalenia sadzy i wypadki samochodowe. - Na szczęście coraz mniej jest zapaleń lampek choinkowych - mówią strażacy.
Niespokojnie jest też na pogotowiu. - Najczęściej mamy do czynienia z bólami sercowymi, oparzeniami np. tłuszczem, zatruciem tlenkiem węgla - wymienia Bogdan Kubik, lekarz WPR w Pszczynie. - Częste są też próby samobójcze, bo niestety wiele osób w okresie świątecznym ma nasiloną depresję, często są to osoby samotne - tłumaczy.
Ratownicy mają już nawet pewien schemat interwencji. - W wigilię są to wypadki przy gotowaniu, po pasterce zaczynają się urazy, kiedy ludzie wracają do domu. W pierwszy i drugi dzień świąt mamy głównie wizyty domowe, wiele osób nie trzyma wówczas diety, są przejedzeni, zaczynają się problemy z układem pokarmowym - wymienia Bogdan Kubik. - W sylwestra natomiast od północy jeździmy praktycznie bez przerwy do urazów - dodaje.
Podobne zależności widzą strażacy, którzy przyznają, że o ile wigilia jest w miarę dla nich spokojna, to gorzej jest przed świętami i po świętach. - Wtedy zaczynają się wypadki. Nas w pewnym sensie ratuje budowa obwodnicy, która w Pszczynie ruch zwalnia, ale nie zawsze tak będzie - mówi Łukasz Adamus z PSP w Pszczynie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?