18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

KOBIÓR: Tartak już nie piłuje, ale pozostali po nim ludzie, którzy w nim pracowali

Karol Świerkot
Dziś to nie tartak jest głównym pracodawcą, ale zostali po nim ludzie, którzy pamiętają boom na drewno

Zielona polana pośród lasu, pośrodku rondo, niewielkie zabudowania wokół z kultową restauracją Pod Sikorką na czele, do której czasem zaglądają wycieczki, a czasem muzycy na mały koncert. W Kobiórze czas płynie wolniej. I jak podkreślają mieszkańcy, to właśnie spokój cenią sobie tutaj najbardziej.

Żyło się z drewna
Gmina przez lata słynęła z przemysłu drzewnego. Od wyrębu zaczynając, przez obróbkę w tartaku, na wyrobach stolarskich kończąc. To właśnie tartak przez lata był głównym pracodawcą w Kobiórze. Np. dla rodziny Kłakusów, której cztery pokolenia w nim przepracowały. Dziś po dawnym pracodawcy pozostały tylko puste hale i mniejsze przedsiębiorstwa, które podnajmują w nim powierzchnie.

- Kiedy dziś przechodzę obok, serce mi się kraje - przyznaje Jan Kłakus z Kobióra, który przepracował w nim 40 lat.
Tartak w Kobiórze został założony 1852 roku przez Zarząd Dóbr Książęcych, który był organem administracji księcia Jana Henryka XI. - Nasi przodkowie stanęli przed szansą całosezonowego zatrudnienia poza rolnictwem, i to bez konieczności dojazdu do nowo powstających kopalń i fabryk na terenie dzisiejszych Katowic i okolicznych miejscowości - mówi Janusz Mazur z Kobiórskiego Związku Górnośląskiego.

Stary tartak mieścił się przy drodze na Mikołów, która wówczas nie była jeszcze nawet utwardzona, nad stawem Pilok.
- Staw służył do konserwacji drewna, z opowieści dziadka, który również pracował w tartaku pamiętam, że zimą, kiedy staw zamarzał, staczało się na niego bele dębowe prosto z pociągu, leżały na tym lodzie aż do roztopów, po czym zanurzały się w wodze gdzie się konserwowały - opowiada Jan Kłakus. - Potem taką kłodę się wyciągało i cięło na odpowiedni rozmiar.
Kobiórski tartak jeszcze przed wojną był jednym z najnowocześniejszych.
- Dysponował trzema kotłami i maszyną parową o mocy 16 KM. To ona stanowiła napęd dla traku ( gatra) mechanicznego - tłumaczy Mazur.

Kobiórski tartak dodatkowo dysponował własnym agregatem prądotwórczym. - Mieliśmy własny, niezależny prąd - dodaje Kłakus.
Na początku XX wieku tartak zatrudniał około 80 osób, dla ówczesnych pracowników, praca tutaj to był powód do dumy. - Robotnicy po wyjściu z pracy specjalnie sobie plecy trocinami posypywali, aby ludzie wiedzieli, że oni pracują w tartaku - opowiada Kłakus.

Powojenny boom
W latach 60 XX wieku, kobiórski tartak wyspecjalizował się w stolarce, zwiększyło się również zatrudnienie. Nie brakowało zamówień na kobiórskie okna, które miały opinię jednych z najlepszych w kraju.
- Rozładowywało się po 30 wagonów drewna na dzień. Robiliśmy drzwi i okna - mówi Jan Kłakus. - Jedna kłoda potrafiła mieć nawet 15 metrów.

O tym, jakie było jej dalsze przeznaczenie decydował tzw. manipulant. - Bo on manipulował, co pójdzie na więźby dachowe, co na prowadnice itd. I tak się od razu to cięło - opowiada Kłakus.
Rosło też zatrudnienie. - Pamiętam, że w szczytowym okresie pracowało tu około 500 osób. Etatowych było może około 300. reszta to pracownicy sezonowi, ale byli też więźniowie i wojsko - wspomina.

W Kobiórze wybudowano hotel robotniczy. Tutaj jednak większość przyjezdnych pochodziła z gór. - Byli z Milówki, okolic Bobowej, z Węgierskiej Górki, wiele z nich zostało u nas na stałe, przyżeniło się - tłumaczy. - U nas nigdy nie było problemów z integracją. W Bobowej była szkoła stolarzy, skąd przyjeżdżały do Kobióra jej uczennice, wiele z nich znalazło tu mężów.

Dziś to właśnie ludzie są najlepszym świadectwem minionych lat świetności tartaku, bo to oni zostali. - Tu jest moje miejsce, w Kobiórze mieszka się dobrze. Mam swoje ulubione miejsca, które z wnukiem odwiedzam - dodaje.
Atutem Kobióra jest właśnie jego położenie, blisko aglomeracji, ale z dala od zgiełku miasta.
- Coraz więcej osób się do nas sprowadza, przez to że jest blisko do DK1, a jednocześnie nie przeszkadza ona w codziennym życiu - mówi Stefan Ryt, wójt Kobióra.

Las to też ścieżki rowerowe, który mi można stąd dojechać aż do Suszca. - No i mamy tutaj wysyp grzybów, jesienią las roi się od grzybiarzy - dodaje wójt. W Kobiórze zarejestrowanych jest też najwięcej wędkarzy, bowiem wzdłuż Korzeńca, rozciągają się zalewy, w których ryb nie brakuje. To wszystko składa się na to, że w Kobiórze żyje się po prostu dobrze i spokojniej niż w miastach.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Najatrakcyjniejsze miejsca do pracy zdaniem Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pszczyna.naszemiasto.pl Nasze Miasto