Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Aleksander Spyra: Pszczyna to Śląsk w pigułce. Zgodny i różnorodny [Rozmowa]

Karol Świerkot
Aleksander Spyra, człowiek orkiestra, opowiedział nam o nieznanej szerzej historii naszego miasta. A jest wyjątkowa

Co, pana zdaniem, jest siłą Śląska i jaką rolę odgrywa na nim Pszczyna?
Zawsze twierdziłem, że dobrze jest mieszkać na terenach nadgranicznych, konfliktowych, bo w centrum najmniej się dzieje. Śląsk jest to region historycznie wielkich dramatów, ale warto tu żyć, bo ma pasjonującą zarówno historię, jak i teraźniejszość. Pszczyna jest tego doskonałym przykładem, bo tutaj mamy Śląsk w pigułce. Zawsze były tu różne dążenia różnych grup społecznych i chociaż to małe miasto, to wszystkie do dzisiaj znajdują miejsce, by w cywilizowany sposób dowodzić swoich racji. Na przykład na poświęceniu pszczyńskiej synagogi byli obecni pastor i proboszcz, ale też książę. To dowodzi życia w zgodzie.

Obserwuje pan Pszczynę od lat. Miasto zmienia się na lepsze?
Na pewno. Dzięki ukończeniu remontu Stajni Książęcych ogląd Pszczyny jako miasta muzeów bardzo się poszerzy. Jeśli uda się to uposażyć w ciągu roku i otworzyć dla turystów, to będzie duży plus. Bo stajnie będą nakręcać tę turystykę, byle nie za bardzo.

Czyli nie chce pan tłumu turystów w mieście?
Pszczyna to nie jest Kraków, chociaż i tam jest już zbyt ciasno, dlatego kiedy się tam wybieram, to na ogół w listopadzie. Pszczyna jest małym ośrodkiem turystycznym, kiedy ludzi jest za dużo, robi się nieprzyjaźnie. Przecież nawet park ma swoją pojemność, alejki są ograniczone. Pamiętam, kiedy podczas Dni Pszczyny występowała jakaś znana gwiazda rocka, nie było gdzie palca wcisnąć. Chociaż Dni Pszczyny to inna historia, bo nie są dla "pszczynioków" i to wiemy.

Obok Stajni Książęcych w remoncie jest bliski panu Skansen Zagrody Wsi Pszczyńskiej...
Bardzo mnie cieszy, że uda się uratować budynek karczmy, czyli stary młyn. Wykonawca miał szczęście do cieśli, bo odrestaurowano go według wszelkich prawideł ciesiołki. Ale razi mnie trochę nieprzystawalność nowej części skansenu do tej malutkiej, starej. Np. nowa karczma ma mieć trzy metry wysokości. Ale cóż, będzie po europejsku.

W przyszłym roku będzie gotowa nowa "Monografia Pszczyny". Od publikacji pierwszej autorstwa Ludwika Musioła, minęło ponad 75 lat. Jak zmieniło się w tym czasie miasto? Czy można w jego historii jeszcze coś odkryć?
Chociażby temat II wojny światowej w Pszczynie jest zupełnie nieodkryty. Tę historię trzeba pokazać, nawet jej negatywy. Bo przecież w czasie wojny np. każda młoda para otrzymywała książkę "Mein Kampf" z dedykacją ówczesnego burmistrza. Na odkrycie czekają też lata powojenne, kiedy miała nastać nowa wolność.

Jak ta "wolność" w Pszczynie wyglądała?
To były smutne czasy, ale nie aż tak smutne jak w dużych ośrodkach przemysłowych. Pszczyna szczególnie za komuny nie ucierpiała, bo nie było tutaj możliwości rozwinięcia skrzydeł. W pszczynian uderzyła mocno wymiana pieniędzy. Ci, którzy mieli oszczędności w PKO, dostali przelicznik za 100 zł - 3 zł. Jeśli ktoś chował je w domu, otrzymywał za każde 100 zł-1 zł. Miało to uderzyć we wszystkich tzw. krwiopijców, kapitalistów itd. A w Pszczynie właśnie było dużo kupców i małych zakładów rzemieślniczych. U nas udało też się uniknąć budowy blokowisk. Ale to dlatego, że nie mamy kopalni, jak np. Bieruń i Lędziny. Chociaż były plany, aby powstał u nas wielki, japoński zakład chemiczny. Miało zostać w latach 80. wybudowane osiedle Pszczyna Północ, ale załamała się era Gierka oraz górnictwo i z planów nic, na szczęście, nie wyszło.

Chciałbym Pana też zapytać o ludzi, o pszczynian, jacy są?
Do czasu wyboru ludzi Palikota do Sejmu, miałem dobre zdanie o "pszczyniokach". Chociaż myślę, że to było też trochę głosowanie na przekór, a nie "za". Głosujemy przeciwko komuś, a nie za kimś. Ale ogólnie "pszczynioki" to rozsądni mieszczanie. Szczególnie mamy fajną młodzież.

Kiedy kilka tygodni temu rozmawiałem z Szymonem Szepańczykiem (inicjatorem płyty Pszczyńska Folk Regeneracja - przyp. red.) powiedział, że w Pszczynie jest pewna zaściankowość w sposobie myślenia. Mimo że mamy np. świetnych muzyków, nie wychodzą oni ze swoją twórczością na zewnątrz, nie chwalą się. Zgadza się pan z tym?
Ślązacy - w przeciwieństwie do Amerykanów - nie chwalą się, jeśli są najlepsi. Jest takie porzekadło "siedź w kącie bałamącie, jeśliś dobry, znojdom cie". Na pozór wydaje się to negatywne, ale nie do końca. Nie jesteśmy nastawieni na sukces za wszelką cenę. Nie ulegamy też modom. Chociaż szarpiemy się między zachodnimi walentynkami, a Dniem Kobiet z zeszłej epoki (śmiech). Po prostu jesteśmy swojscy, tak bym to nazwał.

Co do swojskości, to w Pszczynie silny jest folklor, sam pan założył ludowy zespół "Pszczyna", który kultywuje tradycje śląskie. Nie miał pan nigdy z tego powodu problemów?
Problemy były zawsze (śmiech). Raz nawet wyrzucili nas z festiwalu w Kazimierzu.

Co się stało?
To było może z 15 lat temu. Kazimierz jest taki bardzo konserwatywny, polski, więc kiedy przyjechaliśmy z naszą orkiestrą dętą, dla nich to było niemieckie. Wystąpić nam pozwolili, ale na podsumowaniu powiedzieli, że mamy więcej nie przyjeżdżać, bo to, co my śpiewamy, to na pewno nie jest folklor polski (śmiech). Zespół Pszczyna nigdy się nie splamił innymi pieśniami, tańcami niż śląskie. Korzystamy z utworów też ze Śląska cieszyńskiego, ale traktujemy ich jak braci.

W Pszczynie próbuje się łączyć tradycję z nowoczesnością. Tak było np. przy płycie Pszczyńska Folk Regeneracja. Czy ten mariaż się, pana zdaniem, udaje?
W kulturze pszczyńskiej wytworzyło się wiele środowisk i są zróżnicowane. Bo tutaj nie ma wrogów. Jest Towarzystwo Miłośników Ziemi Psz-czyńskiej, czerpiące z tej kultury ludowej. Jest Muzeum Zamkowe, czerpiące z historii Pszczyny. Con Fuco jest skupione wokół parafii Wszystkich Świętych. Pszczyńskie Centrum Kultury trafia do młodzieży. Michał Czernek robi świetną robotę. Jest jeszcze Lutnia, która, niestety, trochę wegetuje.

Ale chyba trudno do zespołów ludowych zachęcić współczesną młodzież?
Właśnie w Pszczynie nie ma tego problemu. Do zespołu "Pszczyna" ostatnio dołączyli np. Basia i Krzysiek Krzepurowie, wprowadzili ożywienie. Wydaje mi się, że w zespole najważniejsza jest atmosfera. Bo zespół to nie tylko próby i koncerty, ale też wycieczki, spotkania, trochę luzu. Co z tego że będzie najlepszy instruktor, jak nie będzie nic więcej.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pszczyna.naszemiasto.pl Nasze Miasto