"Historia pewnej fotografii" to kilkunastominutowy spektakl wystawiony przez młodzież III LO w Pszczynie w sobotni poranek, 10 listopada, na dworcu PKP w Pszczynie.
„Historia pewnej fotografii” to opowieść o manipulowaniu prawdą w historii.
W polskiej historiografii, podręcznikach historii, funkcjonuje zdjęcie, które powszechnie stanowi ilustrację przyjazdu Józefa Piłsudskiego z więzienia w Magdeburga do Warszawy rankiem 10 listopada 1918 roku. Jest na nim tłum ludzi, dostojników, odświętnie ubrany Piłsudski. Prawda jest jednak inna, bardziej prozaiczna - zdjęcie to przedstawia wcześniejszy przyjazd przyszłego marszałka do Warszawy, w dniu 12 grudnia 1916 roku. Wtedy Piłsudski przyjechał z Krakowa, by objąć przewodnictwo w komisji wojskowej Tymczasowej Rady Stanu, za zgodą obu mocarstw, Niemiec i Austro-Węgier. Stało się to zgodnie z zapisami Aktu z dnia 5 listopada 1916 roku, ogłoszonym w Pszczynie, w którym obiecano utworzenie Królestwa Polskiego w sojuszu z oboma zaborczymi mocarstwami.
W rzeczywistości, gdy Piłsudski przyjechał w 1918 roku do Warszawy, nikt go nie fotografował. Nie było też wiwatujących tłumów, a sam bohater też nie wyglądał „na odprasowanego”, lecz raczej wymęczonego. Według relacji świadków, miał zużyty mundur i nie posiadał nawet zmiennej bielizny. Niepodległościowy bohater nie wyglądał w rzeczywistości „tak świeżo”, jak na propagandowym zdjęciu z 1916 roku. Wracał w końcu - jakby nie było - z internowania.
Żywe przedstawienie wymyśliła i opracowała z pomocą Elżbiety Jasińskiej, Urszula Chrobok-Sztoler z Zespoł Szkół nr 1 w Pszczynie. Grupa niemal 30 uczniów przebrana w stroje z epoki, zarówno wojskowe, jak i cywilne (nie brakowało wykwintnych kreacji pań), „zamarła” na kilkanaście minut w takich samych pozach, jak na zdjęciu z 1916 roku. A umiejętnie wszystko objaśniał, peronowej widowni, w większości specjalnie przybyłej na to przedstawienie, Tymon Kajstura. I porównywał żywą stylizację pszczyńskich uczniów do zdjęcia „w oryginale” z 1916 roku. Rzeczywiście, nic, niczym się nie wyróżniało. Klimat epoki udzielił się kilkudziesięciu widzom, a odgłosy peronowe - zapowiedzi, syrena przejeżdżającego pociągu – tylko dodawały autentyzmu.
Historia pewnej fotografii. Jak było naprawdę z powrotem Piłsudskiego z Magdeburga?
Ówczesne nagłówki gazet na pewno odpowiednio nagłośniły przyjazd Piłsudskiego, któremu towarzyszyli: adiutant Kazimierz Sosnkowski, porucznik Tadeusz Piskor, rotmistrz Janusz Głochowski, Tadeusz Kasprzycki – komendant Polskiej Organizacji Wojskowej w Warszawie, czy ulubieniec Marszałka, jego adiutant Bolesław Wieniawa Długoszowski. Tyle, że tak było w 1916 roku roku, a nie dwa lata później. Wtedy, w listopadzie 1918 roku, Piłsudskiemu towarzyszył tylko wierny adiutant Sosnkowski, a sam przyjazd nie miał żadnej hucznej oprawy. Piłsudski przyjechał w mglisty poranek i wysiadł z pociągu, najnormalniej w świecie. Bez żadnej celebry, przemówień, okolicznościowych fotografii. Tak, nie ma takowej, z przybycia Piłsudskiego 10 listopada 1918 roku. Dlatego sam przyjazd w 1918 roku przeszedłby zapewne bez echa, gdyby nie to – że dzięki właśnie gazetom i gazeciarzom (jak i plotkom zapewne) – wieść o przyjeździe Wodza lotem błyskawicy rozeszła się po Warszawie. I stała się wydarzeniem symbolicznym, znakiem czasu.
I jeszcze jedna mistyfikacja niepodległościowej propagandy – Piłsudski wcale nie przybył pociągiem z Magdeburga. Prawda była bardziej prozaiczna. Razem ze Sosnkowskim wsiedli do wagonu doczepionego do lokomotywy w ogarniętym rewolucyjną gorączką Berlinie. A tam dojechali z magdeburskiej twierdzy, po zwolnieniu, psującym się po drodze samochodem.
Historia pewnej fotografii. Rekonstrukcja historyczna na dworcu PKP w Pszczynie
Pszczyński dworzec i pogoda, z lekką listopadową mgłą i przebłyskami słońca, znakomicie oddały aurę warszawskiego dworca wiedeńskiego. I pszczyński Piłsudski był realistycznie wychudzony, podobnie jak bohater niepodległościowy, który przeszedł kilkunastomiesięczny pobyt w magdeburskiej twierdzy. I nie zabrakło przysłowiowego, sumiastego wąsa, który trzeba było – ów wąs Marszałka – ściągnąć aż z internetu. Stroje, wytworne męskie, jak i kobiece, cywilne, ale i wojskowe, łącznie z imponderabiliami wojskowymi, szablami, karabinami zostały wypożyczone od niezawodnego pszczyńskiego filmowca Józefa Kłyka. Część z nich zagrała w co najmniej kilku filmach i to łącznie z westernami. Ale to wszystko byłoby martwe, gdyby nie młodzi aktorzy, którzy z werwą, dynamiką i uroczą świeżością zagrali to wszystko i odkryli kolejną nieznaną szerzej kartę z historii naszej Niepodległej.
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?