Wojciech Korfanty i Jan Henryk XV spotkali się po raz pierwszy w 1903 r. w dwuizbowym Landtagu. 30-letni naówczas Korfanty należał do Izby Posłów, 42-letni Jan Henryk XV - był dziedzicznym członkiem Izby Panów. Dzieliło ich wszystko, ale już 5 lat później pojawił się element styczny: i Korfanty, i książę pszczyński byli przeciw ustawie o przymusowych wywłaszczeniach Polaków ze wschodnich Niemiec, jak mówił kiedyś historyk, dr Jerzy Polak, w jednym z wykładów w Pszczynie .
Po raz drugi los zetknął Korfantego z księciem pszczyńskim w czerwcu 1922 roku, kiedy wraz z gen. Stanisławem Szeptyckim (wnukiem Aleksandra Fredry!) wkroczył do Pszczyny. Książę wprawdzie nie witał polskiego wojska, ale zafundował bramę triumfalną przy zamku i podjął gości na pokojach, częstując starym winem... w kostkach. Wkrótce potem Korfanty zwrócił się do księcia o wydzierżawienie mu jednego z folwarków, ale ten odmówił.
W czerwcu 1923 Korfanty pisał znowu do Jana Henryka XV. Tym razem z prośbą o wypożyczenie czterokonnego powozu, by obwieźć po Katowicach prezydenta Stanisława Wojciechowskiego oraz o zaproszenie gościa do zamku na lody. Książę powozu odmówił, twierdząc, że nie ma dość wytwornego (choć posiadał ich około 60), ale na zamek zaprosił i chyba czymś poczęstował.
W r. 1927 Korfanty znalazł się w radzie nadzorczej książęcej fabryki nawozów azotowych Oswag w Łaziskach Górnych. Zaangażował się w konflikt podatkowy, jaki miał syn starego księcia, Jan Henryk XVII, z rządem polskim. Korfanty stanął po stronie arystokraty, twierdząc, że podatki są wygórowane...
Stary książę, Jan Henryk XV, zmarł w styczniu 1938 r., w wieku 77 lat, Wojciech Korfanty półtora roku później - w sierpniu 1939 r., przeżywszy 66 lat.
Korfanty zmarł w Warszawie, ale jego pogrzeb odbył się w Katowicach. W kondukcie żałobnym wzięły udział dziesiątki tysięcy ludzi. Ponoć w momencie, gdy trumna prowadzona przez biskupa Stanisława Adamskiego wchodziła na cmentarz przy ulicy Francuskiej, ostatni żałobnicy dopiero wychodzili z kościoła świętych Piotra i Pawła.
Ten potężny człowiek o wyjątkowo rozległej kulturze uosabiał wielką epopeę narodu polskiego. Bynajmniej nie mam zamiaru wtrącać się do wewnętrznych stosunków partyjnych Polski. Stwierdzam jedynie, że imię śp. Wojciecha Korfantego promieniowało za granicą chwałą i wielkością jego Ojczyzny. Wystarczyło raz spojrzeć na tego Człowieka i posłuchać Jego wywodów, by stać się raz na zawsze przyjacielem Polski. Naród, który wydaje takich synów, jak Korfanty nigdy nie zginie
, tak o Korfantym napisał poseł francuski, Gaston Riou.
Wojciech Korfanty zmarł 17 sierpnia, pochowany został trzy dni później, 20 sierpnia, zaś po pół wieku, 25 sierpnia 1989 r. jego córki, Halżka Kozłowska i Maria Ullman podpisały zgodę na nadanie Muzeum Prasy w Pszczynie imienia ich ojca.
Na parterze znajduje się gabinet pracy patrona.
- Nie jest to dokładna rekonstrukcja, ale tak ten gabinet mógł wyglądać. Mamy tu meble i maszynę do pisania z tamtych czasów, nawet wieszak i kapelusze z tamtych lat. Autentyczna jest tylko oszklona szafa stojąca po prawej stronie. Stała w gabinecie drukarni „Polonii” - mówi Grzegorz Cempura, prezes Towarzystwa Miłośników Ziemi Pszczyńskiej, które prowadzi Muzeum Prasy.
Przy wejściu do tego pomieszczenia jest dokładna lista przedmiotów w tej - jak tu pisze - „próbie rekonstrukcji gabinetu Wojciecha Korfantego z jego drukarni „Polonia” w Katowicach”. I widzimy, że z jego gabinetu pochodzą tylko wspomniana trzyskrzydłowa szafa oraz tzw. pomocnik biurka. Ponadto jest wzięty z drukarni Korfantego kalander, czyli prasa ręczna do próbnych odbitek. Poza tym są meble z epoki: szafa dwuskrzydłowa, biurko z lat 20., krzesło z lat 30., wieszak z lat 20., jest też maszyna do liczenia z lat 30. i maszyna do pisania. Są również późniejsze dwa portrety mieszczan w śląskich strojach z lat 40. i jest globus z lat 30. należący do Ludwika Musioła, autora wielu monografii, m.in. Pszczyny i Tychów.
Na ścianie wiszą też zdjęcia z Korfantym. Na jednym widać go na pszczyńskim rynku z rodziną - żoną Elżbietą, dwoma córkami i synem Witoldem, który był wówczas uczniem słynnego Gimnazjum im. Bolesława Chrobrego w Pszczynie (kształcili się tu w dwudziestoleciu międzywojennym synowie polskiej arystokracji), obecnie LO im. Bolesława Chrobrego.
Są tu też egzemplarze „Polonii”z faksymile listu Korfantego o podjęciu funkcji dyktatora III powstania śląskiego. Natomiast w zbiorach Muzeum Prasy znajdziemy m.in. wydawany w drukarni Korfantego dziennik ilustrowany „Siedem groszy”. Zaś twarz Korfantego ma powstaniec na pomniku przy placu Wolności w Tychach dłuta Augustyna Dyrdy.
echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?