Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Trudne czasy dla pszczyńskego targowiska w koszarach

Sylwia Plucińska
Kioski z kawą i papierosami mają swoich stałych klientów
Kioski z kawą i papierosami mają swoich stałych klientów Fot. Sylwia Plucińska
Handlarze z pszczyńskiego targowiska narzekają na brak klientów, klienci zaś na targową drożyznę. Jedna i druga strona ma na to swoje argumenty. A cieszą się hipermarkety.

Pszczyńskie targowisko w dawnych koszarach ułańskich przy ul. Kopernika ma swoich stałych bywalców. I to po obu stronach lady. Teresa Wituła z osiedla Piastów na przykład chodzi tu po kluski śląskie i pierogi.

- Cała moja rodzinka lubi mączne potrawy, a ja nie mam już tej cierpliwości, co dawniej, kiedy potrafiłam setkę ruskich ulepić w jedno popołudnie. Tu nie są to rzeczy drogie, to chętnie się przelecę i kupię na obiad - mówi. Na osiedlu ma sklepy, ale woli chodzić na targ. Podobnych do niej klientów sprzedawcy z budek i straganów mają więcej. I takich lubią najbardziej. Pani Beata (odzież damska i męska) dla swoich stałych klientek oprócz rabatów i obniżek ma także okazjonalne prezenciki. Często jest też doradcą przy zakupach.

- Mam takie panie, które zamiast przeglądać się w lusterku czy dobrze im leży sukienka lub bluzka, wolą, żeby na nie popatrzeć - mówi. Rozmawia z nimi, stara się o taki towar, jakiego szukają. A damskie gusty zmieniają się według tego, co noszą prezenterki w telewizji albo aktorki w serialach. - Teraz jest moda na wdzianka, sukienki z dzianiny (65 zł), apaszki i mięte szaliki (25 zł), a także zapinane sweterki (45-55 zł). Beata handluje na targu 18 lat. Po macierzyńskim nie wróciła do biura. Plusem własnej firmy, choćby pod dachem z folii, jest czas. Jak go potrzebuje dla siebie lub rodziny, zawsze może zamknąć stragan. Plusem dla klientów jest to, że matka z wózkiem albo babcia na "kole" może tu wjechać pod same wieszaki.

Cecylia i Henryk Adamczykowie (konfekcja męska) narzekają, że klientów ubywa. - Hipermarkety nas zabijają, a po drugie społeczeństwo coraz biedniejsze - uważa pan Henryk, który po 15 latach handlowania mógłby już pracę socjologiczną o targowisku napisać. - Klient targowy jest specyficzny. Tu przyjdą emeryci i renciści, bo dla bogatszych ubieranie się na targu to ujma. A na ile może sobie pozwolić taki emeryt? U Adamczyków ceny są zróżnicowane. Od 25 zł (koszula sportowa) do 95 (gruby pulower). Najtańsze spodnie kosztują 28 zł. Na upartego można by się ubrać za 50 zł.

U Zacharów, którzy handlują na targu już prawie 40 lat, wybór słodyczy jak w firmowym sklepie. Ale kupujących w poniedziałek jak na lekarstwo. We wtorki i piątki przed straganem zawsze pełniej, chociaż też już nie ta frekwencja, co dawniej. - Niektórzy mówią, że drogo. Ale na naszym towarze nie pisze, że go wyprodukowano dla Biedronki - mówi Krystyna Zacharowa.

Pani Łucja (70 lat) na targ przychodzi dla relaksu. - Jarzyny mam swoje na polu, inne rzeczy kupuję w Lidlu albo Tesco, bo taniej i każdą rzecz mogę dotknąć, wybrać, która mi się podoba. Na targu handlarze tego nie lubią. A poza tym pszczyński targ jest naprawdę drogi. Kiedyś jeździłam na rynek do Czechowic, bo tam zawsze wszystko było tańsze i nawet większy wybór. Tu jest drogo - mówi konfidencjonalnym szeptem zabierając swoją paczkę cukierków.

Jabłka po 3 do 4,50, banany po 6,50 zł, gruszki też ponad 6 zł... Pan Artur (warzywa, owoce) mówi, że ten rok jest zabójczy dla upraw. Mokry i chłodny. Wie co mówi, bo sam też uprawia w Radostowicach truskawki i maliny. Maliny wygniły od korzenia prawie w 60 procentach, truskawek zebrał połowę.

- Odrodzenie rynku warzywno-owocowego będzie trwało u nas po tych wszystkich klęskach co najmniej trzy lata - prorokuje Artur. I dodaje, że niektóre warzywa czy owoce sprzedaje w tej cenie, za jaką kupił, żeby tylko mieć czym przyciągnąć klienta. - Ale kapusty szatkowanej po 22 złote za worek na pewno nie sprowadzę, chyba że ktoś zamówi.

Po nasiona i cebulki do sadzenia wpada się do Wiesława Pejsa. Wiosną. A po sezonie można sobie u niego wybrać torebkę, spinkę do włosów czy inne damskie świecidełka. Sprawnie porusza się na swoim wózku inwalidzkim, wszystko załadowuje i rozładowuje sam. Zawsze uśmiechnięty i chętny do rozmowy. - Nie mam nic lepszego do roboty, więc dorabiam do renty. Poza tym traktuję to zajęcie jako część rehabilitacji. Daje mi psychiczną wolność - wyznaje. Z uśmiechem, mimo że właśnie dostał pismo od administratora targowiska, że ma do zapłacenia 900 złotych za miejsce, które zajmuje jego stoisko.

Na targu można kupić kwiaty, żywe i sztuczne, kalarepki i zieleninę z działki, jajka od kur, które chodzą po normalnym podwórku, jak zachwala starsza kobieta, która stoi z nimi zawsze u wejścia. Sporą część placu od ulicy Kopernika zajmują stoiska Chińczyków. Mają swoich klientów. Są tacy, co na targu zaopatrują się w papierosy i kawę, bo uważają, że tu taniej. A nawet przyjeżdżają po meble. Ale najwięcej - co ciekawe - jest tu stoisk z butami

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pszczyna.naszemiasto.pl Nasze Miasto