18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Światowej sławy piłkarz, Łukasz Piszczek to chłopak z Goczałkowic, którego nie zmieniła kariera

Aleksandra Smolak
Spotkać się z Łukaszem Piszczkiem łatwo nie jest. Choć w ubiegłą sobotę, na goczałkowickim Orliku, był na wyciągnięcie ręki, nie udało mi się z nim porozmawiać. Od samego rana, kiedy piłkarz otworzył II turniej piłkarski swojego imienia, składał autografy, fotografował się z dziećmi, wręczał nagrody. W ubiegłe poniedziałkowe przedpołudniem spotkałam się z Łukaszem Piszczkiem w jego rodzinnym domu. Porozmawialiśmy o tym, jak wspomina betonowe boisko, na którym zaczęła się jego kariera i czego brakowało mu po opuszczeniu rodzinnej miejscowości.

Czasy podstawówki wspomina baradzo miło

Do rodzinnego domu piłkarz wraca raz w roku, kiedy ma urlop. Ten przyjazd był szczególny, bo Szkoła Podstawowa nr 1 w Goczałkowicach do której uczęszczał, obchodziła swoje 60-lecie. – Bardzo miło wspominam czasy szkoły podstawowej, nie byłem prymusem, ale dawałem sobie radę i nigdy nie miałem problemów z nauczycielami. Sport jednak zawsze był na pierwszym miejscu – przyznaje Łukasz Piszczek. Betonowe boisko, na które tata Łukasza przyprowadzał go już w wieku trzech lat, piłkarz pamięta doskonale i do dziś tam wraca. – W każde wakacje o 10 rano spotykaliśmy się tam z chłopakami i graliśmy prawie przez całe dnie – opowiada Łukasz. Dziś przy szkole jest orlik z prawdziwego zdarzenia, na którym zawsze, kiedy wraca do Goczałkowic, gra z bratem w piłkę.

Miał 14 lat kiedy wjechał z domu

Po skończeniu szkoły podstawowej Łukasz wyjechał do Zabrza. Tam uczęszczał do szkółki piłkarskiej SKS Gwarek Zabrze. Jak przyznaje piłkarz, po wyjeździe najbardziej brakowało mu rodziców. – W każdy weekend wracałem do domu, byłem bardzo związany z rodzicami, nie było to łatwe w tak młodym wieku wyjechać z domu. Mieszkałem w internacie, ale rodzice pomogli mi się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Z roku na rok było już łatwiej, ale była to dla mnie nowa szkoła życia – wspomina.

Koledzy są trenerami, przed Łukaszem jeszcze lata grania

Podczas sobotniego turnieju Łukasz spotkał się z swoim przyjacielem Damianem Baronem, który dziś jest trenerem. Łukasz nie ma jeszcze takich planów. – Każdemu z boku wydaje się, że te wszystkie wyjazdy są przyjemne. Cieszę się, że mogę to robić, ale w dłuższej perspektywie po skończeniu gry w piłę wolałbym zająć się czymś, co nie będzie wiązało się z tak wieloma wyjazdami. Na dzień dzisiejszy nie wyobrażam sobie, żebym mógł być trenerem i musiał znów przez cały czas być w trasie. Być może tu na miejscu w Goczałkowicach byłoby inaczej, nie będę jednak składał żadnych deklaracji, bo przede mną jeszcze lata gry. Kiedy przyjdzie czas, zastanowię się nad tym, co będę dalej robił po zakończeniu kariery – mówi.

Miejsca i gwara łączą ludzi

Tak samo jak przed laty, kiedy Łukasz opuszczał rodzinny dom, tak samo teraz wraca w ulubione miejsca i spotyka się z przyjaciółmi których tu zostawił. – Zabrałem żonę i córkę nad zaporę, są tam piękne widoki i miejsce, w którym można bardzo miło spędzić czas – opowiada. Goczałkowice do których wraca dziś piłkarz, to wciąż to samo miejsce, nie zmienił ich czas. Dlatego, jak przyznaje Łukasz, kiedy wraca, lubi sobie pogodać po śląsku. – Jak jestem wśród znajomych, lubię sobie z nimi pogodać, tak jak np. z moim przyjacielem Damianem Baronem który jest z Rudy Śląskiej. W domu godom z tatą, dziadkiem i bratem. Mama pracuje w przedszkolu, więc nie godo. Zmiana języka następuje u mnie naturalnie, kiedy jestem w domu nie krępuję się godać, to jest dla mnie normalne, bo w tym dialekcie się wychowywałem. Jak jestem gdzieś daleko od Śląska, automatycznie przechodzę na język polski – mówi.

Łukasz wraca do gry ale za rok w Goczałkowicach III turniej jego imienia

II turniej piłkarski imienia Łukasza Piszczka już za nami, ale jak zapowiada piłkarz, dzieci mają na co czekać. – Za rok kiedy będę miał urlop, na pewno zorganizujemy z Gminnym Ośrodkiem Sportu i Rekreacji w Goczałkowicach-Zdroju kolejny turniej – zapowiada Łukasz. Jeżeli dzieci będą przychodzić i będą zadowolone, to jeszcze przez kilka dobrych lat taki turniej będziemy organizować. Dla mnie to wielka radość, a dla dzieci możliwość rozwoju.

Z małej miejscowości też można się wybić

Trening, motywacja, dobry przykład i wiara w siebie jest receptą na sukces. Jak twierdzi Łukasz, nieważne skąd się pochodzi, z małej czy dużej miejscowości, każdy może osiągnąć sukces. – Mnie, chłopakowi z tak małej miejscowości jak Goczałkowice udało się coś osiągnąć, więc myślę, że dla innych mój przykład powinien być motywacją do działania– motywuje Łukasz Piszczek.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pszczyna.naszemiasto.pl Nasze Miasto