W miesiąc po pożarze dyskoteka Daisy przy ulicy Tkackiej stoi tak, jak pozostawili ją po ugaszeniu ognia strażacy. Szczątki dachu sterczą w niebo, w powietrzu ciągle czuje się swąd spalenizny. Na drzwiach powieszono kartki zabraniające wstępu do budynku. Miejscowi dowcipnisie wymyślili już nawet nową nazwę dla tego miejsca: "Planetarium". Śmieszne to może nie jest, ale bliskie prawdy, bo dachu faktycznie nie ma.
Ludzie zastanawiają się, jak długo pogorzelisko będzie szpecić starówkę?
- Z naszej strony nie wchodzą w grę żadne działania. To sprawa Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego - wyjaśnia Franciszek Noszka, naczelnik wydziału architektury w Urzędzie Miasta.
W PINB dowiadujemy się, że mają Daisy na tapecie, ale na razie trudno powiedzieć, kiedy cokolwiek się tu zmieni. Inspektorzy byli na wizji lokalnej, efektem czego zobowiązanie kierownika dyskoteki do zabezpieczenia budynku przed dostępem osób trzecich. Daisy nie figuruje w rejestrze obiektów zabytkowych, ale znajduje się w dzielnicy staromiejskiej, która podlega ścisłej ochronie konserwatorskiej - konserwator musi się wypowiedzieć co do dalszych jej losów.
- Na razie nie wzywamy właściciela, bo rozbiórka nie wchodzi w rachubę. Na pewno jednak powinien się postarać się o sporządzenie projektu remontu i wystąpić do starostwa o pozwolenie na jego przeprowadzenie. Niestety, w takich przypadkach nic nie da się szybko zrobić - mówi Rafał Klos z PINB.
Na razie więc Daisy będzie straszyć na starówce.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?