Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sapieha i inni arystokraci kształcili się w Pszczynie

Jolanta Pierończyk
Zdjęcie z książki pt. "Tak było" Eustachego Sapiehy"
Zdjęcie z książki pt. "Tak było" Eustachego Sapiehy" Jolanta Pierończyk
Sapieha i inni arystokraci kształcili się w Pszczynie. Było to w dwudziestoleciu międzywojennym. Nazwiska: Sapieha, Radziwiłł, Dzieduszycki, Zamoyski, itp.pozostały w dziennikach szkolnych. Nic poza tym nie byłoby wiadomo o ich edukacji w pszczyńskim gimnazjum, gdyby nie książka Eustachego Sapiehy pt. "Tak było".

"Okazało się, że w Pszczynie na Górnym Śląsku jest klasyczne gimnazjum (łacina i greka), w którym większość uczniów stanowili synowie górników, urzędników i ludzi wolnych zawodów. W żaden sposób nie można było powiedzieć, że szkoła ta jest snobistyczna. Uznano, że chłopcy [z arystokratycznych rodów - red.] będą mieli okazję zapoznać się z życiem ludzi poza pałacami w Nieborowie, Klemensowie czy Balicach. Gimnazjum miało bardzo dobrą opinię pod względem nauki, a klimat nie mógł być lepszy - prawie podgórski”, tak wybór Pszczyny na miejsce kształcenia dzieci polskiej arystokracji tłumaczy Eustachy Sapieha, jeden z absolwentów tej szkoły, w książce „Tak było. Niedemokratyczne wspomnienia Eustachego Sapiehy” (zwanego w szkole Staszkiem, jak powiedział nam jeden z dawnych absolwentów).

Sapieha dodaje jeszcze, że Pszczyna było to „czyste miasteczko otoczone polami, lasami i parkiem księcia pszczyńskiego”, które „szczyciło się czterema szkołami średnimi, co stwarzało odpowiedni, prawie akademicki klimat”.

Chłopcy mieszkali niedaleko szkoły w internacie założonym przez ich opiekuna, prof. Wacława Iwanowskiego. Na ten cel została wynajęta trzypiętrowa willa z ogrodem, gdzie wybudowano kort tenisowy. Synowie arystokracji mieli do dyspozycji osiem dwuosobowych pokoi.

„Profesor Iwanowski (Wacio) trzymał wszystko żelazną ręką i był przez wychowanków ogromnie lubiany. (...) Pana Wacława wszyscy profesorowie bardzo szanowali i trochę się bali. Na najmniejsze niepochlebne ich uwagi o nas Wacio odpowiadał atakiem prawie fizycznym. Walczył o nas jak lew, ale też po powrocie z takiej wyprawy ratunkowej dawał nam szkołę, kiedy nikt z zewnątrz nie mógł słyszeć. Poza wojskiem takiego wyklinania nigdy nie słyszałem - litanie zaczynały się mniej więcej od zasranych arystokratów, zgniłych nierobów i tak dalej...”, pisze Sapieha, który w Pszczynie spędził siedem lat.

Każdy z nich miał rower i urządzał sobie wycieczki po okolicy. „Pan Wacław nie zabraniał nam jeżdżenia całą sobotę i niedzielę, bylebyśmy zameldowali, dokąd jedziemy, i byle się było na mszy w niedzielę w auli szkolnej, dokąd chodziliśmy razem pod jego przewodnictwem”, pisze Eustachy Sapieha, dodając, że swobody były przyznawane zależnie od wieku i zaufania, „przeważnie już od piątej klasy, czyli od 15. roku życia”. Z tych wspomnień dowiadujemy się, że chłopcy jeździli na lody do Goczałkowic, do Dziedzic nad Wisłę, a sam Sapieha wybierał się często do Tychów (pisze: Tych), gdzie miał kolegę, Emanuela Pępka, syna dróżnika”. Książka została wydana w 2012 r., w księgarniach jej więc już raczej nie ma, ale na pewno mają ją biblioteki. Polecamy.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pszczyna.naszemiasto.pl Nasze Miasto