Ks. Mirosław Friedrich, proboszcz parafii Świętego Jana Chrzciciela w Studzienicach w środowisku znany jest ze swojej pasji, która zaczęła się dużo wcześniej niż duszpasterstwo. Ruch Chorzów w Pszczynie ma swojego fana w Studzienicach.
- Na pierwsze mecze zabierał mnie dziadek, jeździliśmy tramwajem do Chorzowa. Sobota i niedziela to było kiedyś naprawdę piłkarskie święto - mówi ks., Mirosław Friedrich.
Ksiądz Mirosław wychował się w Brzęczkowicach, proboszczem w Studzienicach jest od roku.
- Mysłowice były zawsze podzielone. Moje Brzęczkowice kibicowały Ruchowi, bliżej Katowic były dzielnice, które kibicowały za GKS-em - wspomina proboszcz. - Z tego, co obserwuję, w Studzienicach też raczej kibicuje się Ruchowi. Chociaż tutaj są to raczej sympatie.
Bo na Ruch Chorzów w Pszczynie jeżdżą najbardziej wierni fani, tacy jak ksiądz Mirosław.
- O ile nie koliduje to z moimi obowiązkami, które są na pierwszym miejscu, to staram się na te mecze jeździć. Teraz jednak tylko do Chorzowa, ale za młodu jeździło się i na wyjazdy. Było się szalikowcem - zaznacza.
Dzisiaj na stadionie przy ul. Cichej w Chorzowie ma nawet własne miejsce.
- Na tę trybunę jeżdżą ci sami ludzie od 30 lat. Jesteśmy w grupie tych tak zwanych pikników - śmieje się proboszcz Studzienic.
Bo jak zaznacza , choć z szalikiem na wyjazdy jeździł, do ultrasów ani hoolsów nigdy nie należał. Daleki jest też od oceny, którejkolwiek z kibicowskich grup.
- Wiadomo że kibice to nie kółko różańcowe i aniołki to nie są, ale myślę, że w dużej mierze zła opinia o kibicach ciągnie się za nimi jeszcze z lat 90', kiedy na stadionach naprawdę było źle - mówi proboszcz.
Dzisiaj jak ocenia, stadiony są bezpieczne, chociaż zdarzają się incydenty.
- Zadymy są rzadko, ale zdarzają się sytuacje jak ta z litewskim chamem w Poznaniu, ale kibice to grupa, a w każdej grupie znajdą się czarne owce. Potrzebni są wszyscy: pikniki, ultrasi i hoolsi, ale trzeba po prostu dobrze skanalizować - tłumacz proboszcz.
Bo wulgarne okrzyki na meczach były, są i będą.
- Stadion to nie teatr i rządzi się swoimi prawami. Ja też sobie pokrzyczę pośpiewam, ale trudno żeby z moich ust jakieś bluzgi leciały, raz że kultura mi na to nie pozwala, a dwa, wszyscy wiedzą, że jestem księdzem - tłumaczy ks. Mirosław Friedrich.
Bo jak zaznacza, stadion jest po to, żeby człowiek mógł się w cywilizowany sposób wyżyć. - Ale pewnych granic przekraczać nie można - przestrzega.
To co go jednak najbardziej drażni wśród kibiców, to bazgroły, które wypisują na murach.
- To jest zwykły przejaw głupoty. Ale nie ma złych ludzi, czasem się po prostu w życiu nie układa.
Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?