zjazd rodziny Hawełków
Tuż za płotem mikołowskiej kopalni św. Barbary wraz z swoją dwójką dzieci mieszka Tomasz i Anna Cieśla. Należą do liczącej 359 członków rodziny Hawełków. W tym roku byli organizatorami czwartego rodzinnego zjazdu rodu Hawełków. – Ja pochodzę z Mikołowa, męża poznałam w Katowicach na studiach. Na pierwszy zjazd jego rodziny pojechałam jako osoba towarzysząca, miesiąc przed naszym ślubem – wspomina Anna Cieśla.
Mąż pani Ani, Tomasz Cieśla jak większość rodziny Hawełków pochodzi z gminy Pawłowice, tam też co pięć lat odbywają się zjazdy rodu. – Wszystko zaczęło się od Anny (1891-1961) i Augustyna (1886-1966) Hawełków z Jarząbkowic. Doczekali się oni 12 dzieci, Ci założyli rodziny i tak od 1999 r. odbywają się spotkania wszystkich ich członków – opowiada Tomasz Cieśla.
Inicjatorem i pomysłodawcą tych spotkań jest Krystian Hawełka. Przyjęto zasadę , że za każdy zjazd odpowiedzialna jest inna rodzina, tj. potomkowie 11 dzieci (12 syn został zesłany na Syberię) Anny i Augustyna. Przygotowaniem IV spotkania zajęła się rodzina Gertrudy Wowra tj. córka Danuta Cieśla, synowie Stanisław i Augustyn Wowra z rodzinami. Do przygotowań czynnie włączył się pan Tomasz.
– To było jak organizacja wesela. Najpierw do wszystkich członków rodziny trzeba rozesłać zaproszenia i czekać na potwierdzenie przybycia. Gdy już znamy konkretną liczę osób, jaka zabierze udział w zjeździe, można myśleć o całej reszcie- opowiada Tomasz Cieśla. W czwartym spotkaniu rodu zabrało udział 194 krewnych. – Zamówiliśmy catering, cała rodzina się składała, do tego orkiestra i wynajem remizy – wspomina Cieśla. – Ciasta piekliśmy sami, teściowa ma całe księgi z przepisami. W naszym domu piecze mąż. Na spotkanie przygotował sernik i ciasto raj z orzechami i jabłkami – dodaje Anna Cieśla. Ale byli też tacy, co po 9 blach ciast upiekli- dodaje.
Każde spotkanie rodziny przypomina biesiadę. Zawsze odbywa się w Pielgrzymowicach bo w tym rejonie mieszka większość rodziny, tam też jest największa remiza strażacka w okolicy. – Wyjeżdżamy z dziećmi do teściów, grają tam w piłkę z innymi (obcymi) dziećmi, a potem się okazuje, że to kuzynostwo – śmieje się Anna Cieśla. Jej mąż przyznaje – Nie znamy się wszyscy. Kiedyś na zjazdach każdy z nas miał poprzypinane plakietki, by wiedzieć kto jest kto, ale odeszliśmy od tego pomysłu. Teraz podchodzimy do siebie i pytamy od której ciotki czy dziadka jesteś? To jeszcze bardziej integruje – stwierdza Tomasz Cieśla.
W tym roku integracja trwała do 4 rano. Na drugi dzień tradycyjnie odbył się mecz piłkarski. – Dzielimy się na dwie drużyny, rodzina Hawełka i Ci pozostali, co się w nią wżenili. Co roku wygrywała rodzina Hawełka, ale w tym roku przegrali 9:4. – mówi Cieśla.
Jak wygląda kontakt rodu między zjazdami?
Jak przyznaje Tomasz Cieśla, to zależy z którymi. Odległość robi swoje. Ci, którzy mieszkają daleko, po zjazdach zawsze przez pierwsze kilka miesięcy porozumiewają się w sieci. – Przesyłamy sobie zdjęcia, dzielimy się wrażeniami, ale z czasem jego intensywność znacznie spada i tak aż do następnego zjazdu – mówi Cieśla.
Zupełnie inaczej jest w przypadku rodziny, która mieszka bliżej. – Nasz 6-letni syn Mikołaj nie wyobraża sobie wakacji bez kombajnu, teraz jest okres żniw, więc został u babci na cały tydzień – opowiada Anna Cieśla. – Moja mam przyjęła zasadę, że raz w tygodniu wnuki musi zobaczyć, więc jeździmy – dodaje mąż Anny Cieśli.
Małżeństwo mówi, że Pielgrzymowicach życie płynie inaczej. – Ludzie mijają się tu na ulicy i choć tego nie wiedzą, to pewnie łączy ich jakaś nić pokrewieństwa. Wszyscy się do siebie uśmiechają i są sobie bardzo pomocni. Jesteśmy jak jedna wielka rodzina – stwierdza Cieśla. Jak wielka? Przekonamy się za kolejne pięć lat.
Pensja minimalna 2024
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?