Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Łukasz Wróbel z LKS Łąka uważa, że mógłby już wracać na boisko, gdyby jego kontuzją zajął się od razu inny lekarz

Michał Dudek
W każdym spotkaniu starcia się zdarzają. W przypadku groźniejszych urazów, szczęście ma ten, kto trafi do odpowiedniego lekarza.
W każdym spotkaniu starcia się zdarzają. W przypadku groźniejszych urazów, szczęście ma ten, kto trafi do odpowiedniego lekarza.
Codziennie w serwisach sportowych można wyczytać o groźnych kontuzjach sportowców. To, w jakim czasie dojdą do siebie i wrócą do uprawiania sportu, zależy w dużym stopniu od lekarza, w którego ręce trafią.

Codziennie w serwisach sportowych można wyczytać o groźnych kontuzjach sportowców. To, w jakim czasie dojdą do siebie i wrócą do uprawiania sportu, zależy w dużym stopniu od lekarza, w którego ręce trafią.

Łukasz Wróbel, wychowanek czwartoligowego Ludowego Klubu Sportowego Łąka, wszedł przebojem do pierwszej jedenastki i zaczął regularnie występować w drużynie. Podczas ligowego spotkania z Unią Racibórz 25 września tego roku pod koniec pierwszej połowy doznał kontuzji nogi.

– Po udzieleniu pierwszej pomocy medycznej wydawało się, że wszystko będzie dobrze. Łukasz wrócił do gry. Noga jednak zaczęła puchnąć i trzeba go było zawieźć do szpitala w Pszczynie – mówi Wojciech Studzieński, kierownik łąckiego klubu sportowego.

Diagnoza pierwsza

W Izbie Przyjęć dyżurny lekarz zlecił prześwietlenie nogi, potem, gdy stwierdził naderwanie mięśni, zadecydował o unieruchomieniu nogi w szynie gipsowej.

– Wytrzymałem z tą szyną dwa dni i zdjąłem ją sobie sam, bo noga bardzo bolała. Pomyślałem, że musi to być coś więcej niż tylko naderwanie mięśni. Skonsultowałem się z lekarzem, który stwierdził, że wszystko jest w porządku i mam nosić opatrunek gipsowy przez kolejny miesiąc – mówi Łukasz.

Ból nogi nie ustępował. Klub skontaktował rodzinę Wróblów z lekarzem sportowym z Bierunia Krzysztofem Fickiem. Ten stwierdził, że oprócz naderwania mięśni doszło jeszcze do naderwania żyły przypiszczelowej.

– Największe pretensje mam o to, że dowiedziałem się o tym dopiero po okresie 1,5 tygodnia. A ja chciałem jak najszybciej wrócić na boisko – dodaje Łukasz.

Diagnoza druga

Ortopeda Krzysztof Ficek medycyną sportową zajmuje się już dość długo. Jest uznanym autorytetem wśród sportowców. Piłkarze trafiają do niego często.

– Jemu zawdzięczam przyspieszenie leczenia. Po dokładnych oględzinach nogi uznał, że gips nie jest potrzebny. Wytłumaczył mi, że kiedy noga jest nieruchoma, mięśnie zanikają. Późniejsza rehabilitacja byłaby żmudna i dłuższa – mówi Wróbel.

Sam doktor twierdzi, że jeżeli Łukasz miałby nogę w gipsie i realizował postanowienia lekarzy tragedii by nie było.

– Nie wykryłem żadnego błędu lekarskiego zagrażającego zdrowiu pacjenta. Lekarz, który oglądał go wcześniej ode mnie wybrał po prostu inną metodę. Gdy pacjent trafił do mnie, zadecydowałem o leczeniu bez opatrunku gipsowego. Tego typu leczenie znacznie przyspiesza powrót do zdrowia. Innych spraw nie chcę komentować – stwierdził dr Ficek.

Naderwana żyła

Pszczyńscy lekarze też nie chcą komentować tej sytuacji, ale nikt nie może zaprzeczyć, że zastosowano gips, a naderwana żyła w nodze Łukasza umknęła ich uwadze.

Kiedy zadzwoniliśmy na pszczyńską ortopedię, by zapytać czy nie uważają, że w przypadku Łukasza Wróbla można mówić o niedopatrzeniu, ordynator Wiesław Maroń stwierdził, że jego zespół wypełnia swoje powinności prawidłowo i dziennikarze nie mają co tu węszyć. Otrzymaliśmy jednak zapewnienie, że...

– ... w przypadku spornych sytuacji jestem gotów do rozmów z pacjentami i osobistych wyjaśnień, dlaczego zespół kierowany przeze mnie podjął taką, a nie inną decyzję. Poinformujemy również każdego pacjenta jakie ma prawa.

Wojciech Studzieński:
– Po interwencji dr Ficka, do którego mamy pełne zaufanie, jesteśmy spokojni i jeżeli rehabilitacja przebiegnie pomyślnie, Łukasza zobaczymy prawdopodobnie w dwóch ostatnich kolejkach piłkarskich. Dla nas jest to kolejny przypadek zaniedbań i stosowania starych metod leczniczych w pszczyńskim szpitalu.


Komentują

Joanna Krzystolik, dyrektor ZOZ i Szpitala Powiatowego w Pszczynie

Nie docierają do mnie żadne pisemne skargi na oddział ortopedyczny, nie mam telefonów od niezadowolonych pacjentów. W każdym przypadku osobą odpowiedzialną za to, co się dzieje na oddziale jest ordynator, lecz jestem w stu procentach pewna fachowości ordynatora ortopedii oraz jego zespołu lekarskiego. Gdy są jakieś niejasności pacjent powinien zapytać lekarza dlaczego wybrał taki, a nie inny wariant leczenia. Wszelkie spory w tym względzie rozstrzyga Izba Lekarska.

Bronisław Loska, trener LKS Łąka

Łukasz miał kilka dobrych meczów. Tym bardziej żałujemy, że brakuje go w kolejnych meczach ligowych. O tym jak bardzo przeżywa to, co się stało świadczy fakt, że pojawia się na każdym treningu drużyny. Myślę, że gdyby od razu trafił do odpowiedniego lekarza, już by próbował grać lub przynajmniej kończył zabiegi rehabilitacjne. (md)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pszczyna.naszemiasto.pl Nasze Miasto