Czy za łapówkę piloci wycieczek zatrzymują się w lokalach, w których turyści dostają nieświeże jedzenie?

Kelnerka, która w czerwcu pracowała w jednym z lokali na trasie szybkiego ruchu Katowice-Wisła, twierdzi, że piloci wycieczek mają specjalne układy z właścicielami restauracji. Jeśli zatrzymają się na obiad właśnie u nich, to dostają gratisowe obiady i inne prezenty. Być może także w kopercie. Dzieje się to ze szkodą dla klientów.

Najgorsze z karty
- Właściciele serwują turystom stare posiłki, które personelowi nie wolno jeść. Dla nas w chłodni były świeże zupy, dla wycieczek zestaw resztek z całego tygodnia. To był dla mnie horror, nie chciałam pracować w takiej atmosferze. Tam liczył się tylko zysk - opowiada młoda kobieta.
Kelnerka (personalia do wiadomości redakcji) mówi, że czasami przed lokalem zatrzymywały się naraz cztery autokary.
Najgorzej mieli ci klienci, którzy zamawiali z karty. Tłum klientów był pretekstem, żeby pozbywać się starych zapasów.

- Bezpieczne były tylko frytki, bo trudno je dać po raz drugi. Zwroty z talerzy lądowały z powrotem w kotle, dostawał je ktoś inny. Był taki ruch, że to uchodziło. Nikt też w kuchni nie dbał o higienę. Kiedyś klientka zwróciła mi uwagę, że widziała przez otwarte drzwi, jak kucharki oblizują palce. Ja nie mogłam dotknąć ścierek, tak śmierdziały. A wycierało się nimi sztućce - dodaje dziewczyna.

Piloci i kierowcy nie jadali wspólnie z turystami. Dostawali osobne, wystawne posiłki. Ten zwyczaj, jak się okazuje, jest dobrze znany w biurach podróży.

- Nie szukajcie sensacji, bo to jest przyjęte. Ale nie wierzę, że piloci narażają dobro klientów, o których dzisiaj jest tak trudno. Chociaż wszystko jest możliwe. Turyści jednak znają swoje prawa i mogą się skarżyć, a do mnie skargi na złe posiłki w przydrożnych lokalach nie trafiły - mówi Grzegorz Chmielewski z oddziału śląskiego Polskiej Izby Turystyki.

Premia od klienta
Niektórzy organizatorzy wycieczek uważają, że kontrowersyjne zwyczaje pilotów przychodzą z zagranicy. McDonalds zawsze nagradza pilotów, którzy sprowadzają klientów. Wiadomo, że we Francji, krajach arabskich, Grecji miejscowy przewodnik, który przyprowadził wycieczkę, dostaje 10 procent od zysku handlowców. Kwotę wręcza się w gotówce.

- Nasi piloci szybko się uczą. Ale w Polsce się z tym nie spotkałam - przyznaje Anna Kuś-Wiktorko, członek Rady Naczelnej Izby Turystyki. Jej zdaniem, piloci czasem dostają bezpłatne obiady, ale zdarza się też, że są traktowani jak zwykli turyści. Piloci wybierają duże restauracje, bo wtedy posiłki podaje się szybciej. Ale w Czechach autokary chętnie zatrzymują się w barach samoobsługowych. Piloci nie dostają w nich żadnych prezentów.

Nie wiedzą, co robią?
Sanepid zainteresował się już tą sprawą. Dotychczas sprawdzał lokale według harmonogramu, teraz zapowiada dodatkowe kontrole restauracji na trasach szybkiego ruchu.

- Jeśli ktoś wrzuca resztki z cudzego talerza do wspólnego kotła, nie wie chyba, czym ryzykuje. Osoba, która oddała na przykład kotlet, może być chora, przenosić różne zarazki. Takie postępowanie nie mieści się w głowie! - komentuje Lucyna Francug, kierownik działu higieny żywności w tyskim sanepidzie.

Każdy, kto widział podobne nieprawidłowości, powinien napisać skargę do sanepidu. Ale według najnowszych przepisów, to nie może być anonim. Kontrolę przeprowadza się tylko wtedy, gdy informator poda swoje nazwisko i miejsce zamieszkania. Dane pozostają tylko do wiadomości sanepidu.