Wiadomość o planach zamknięcia kopalni Krupiński w Suszcu zburzyła spokój setek rodzin, których życie jest z nią związane.
- Niepewność odbija się na naszym codziennym życiu domowym. Jak normalnie i spokojnie funkcjonować, kiedy nie jest się pewnym jutra? - pyta Klaudia Wittek, żona górnika z Kopalni KWK Krupiński, matka dwójki dzieci. - Mąż jest jedynym żywicielem naszej rodziny. Ja po restrukturyzacji mojego zakładu straciłam pracę - opowiada. Jej mąż w Krupińskim pracuje już 32 lata, od 13 lat do pracy dojeżdża 50 km, aż z Goszyc ( woj. opolskie). Ponad godzinę jedzie w jedną stronę. Ale to nie jest problem. Argument, że po przeniesieniu na inną kopalnię będzie miał bliżej do pracy, do nich nie przemawia.
- Po co zmieniać coś , co jest dobre. Miejsce, gdzie pracuje się dobrze i jeszcze do niedawna panowała świetna atmosfera. Tym bardziej, że wiadomo, iż ten zakład ma potencjał, żeby dalej funkcjonować - mówi pani Klaudia.
Nic więc dziwnego , że w miniony wtorek w Warszawie, w grupie 40 osób (większość kobiet właśnie) walczących o tę kopalnię, była ona, jej mąż i ich 13- letnią córką Marysia. - Córka tak jak my nie może pogodzić się z faktem, że zamykają zakład, gdzie pracuje jej tata oraz rodzice kolegów i koleżanek - mówi pan Tadeusz, ojciec dziewczynki.
Do Warszawy z petycją do premier Beaty Szydło pojechały nie tylko żony i córki górników. Także te kobiety, które tu pracują. - Boli nas to, że wraz z zamknięciem kopalni znikną miejsce pracy dla naszych dzieci i wnuków. Prace stracą ludzie zatrudnieni w firmach współpracujących z kopalnią. Ucierpi gmina - mówi Danuta Siwonia, mieszkanka Rudziczki, która na kopalni pracuje od 21 lat. Nie ukrywa, że perspektywa zmiany pracy jest dla niej jak i dla wielu innych kobiet przerażająca. Dlatego wiele z nich decyduje się pójść na wcześniejsza emeryturę. - Ale przecież dziś 57-letnia kobieta może i powinna jeszcze pracować - mówi. Ona nie wyobraża sobie, że już teraz musiałaby się rozstać z Krupińskim. To jej życie, jej miejsce na ziemi.
- Skoro głos mężczyzn nie dociera tam, gdzie powinien, to pomyślałyśmy, że może dotrze tam głos kobiet, że kobieta wysłucha i zrozumie kobietę - mówi Danuta Siwonia. Nie udało się jednak spotkać z szefową rządu PiS. Nie było uścisku dłoni, ani krótkiej rozmowy. Było za to rozczarowanie. Zarówno petycję, jak i prezenty w imieniu pani premier odebrał zastępca dyrektora Departamentu Spraw Obywatelskich, Kacper Halski. - Pani premier nie znalazła dla nas czasu. Mamy nadzieję, że choć przeczyta petycję. Pochyli się nad sprawą naszej kopalni, jej nową koncepcją funkcjonowania i że da nam szansę. Powinna zachować się honorowo i dotrzymać słowa - mówi Siwonia.
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?