Miejsce ukrycia zwłok nieopodal stacji kolejowej w Goczałkowicach wskazał podczas wizji lokalnej zatrzymany przez policję w Legnicy w nocy z wtorku na środę 36-letni mężczyzna, podejrzany o zabójstwo. Jest mieszkańcem powiatu pszczyńskiego, nigdy wcześniej nie był notowany przez policję. W ostatnim czasie pracował przy wyrębie drzew w województwie dolnośląskim.
- Policjanci z Bielska-Białej i pszczyńscy prokuratorzy zajmujący się sprawą, w toku żmudnego i wnikliwego śledztwa, zgromadzili materiał dowodowy, pozwalający na przedstawienie zarzutów zatrzymanemu. Mężczyzna przyznał się do zabójstwa młodej kobiety. Wskazał też miejsce, gdzie przed czterema laty ukrył jej zwłoki - poinformowała wczoraj komisarz Elwira Jurasz, oficer prasowy KMP w Bielsku-Białej.
Na miejscu wizji grupa dochodzeniowo-śledcza, policyjni eksperci i technicy kryminalistyki zabezpieczyli ślady. Zatrzymanemu grozi kara dożywotniego więzienia. Był dla dziewczyny osobą zupełnie obcą.
Bezpośrednia przyczyna śmierci kobiety oraz ostateczne potwierdzenie jej tożsamości znane będą po przeprowadzeniu ekspertyz sądowych.
- Dopiero badania DNA ostatecznie potwierdzą, czy znalezione ciało to poszukiwana od kilku lat zaginiona - dodaje Jurasz.
Sprawa zaginięcia Joasi w 2006 roku poruszyła nie tylko mieszkańców Czechowic-Dziedzic. Wyszła rano z domu na zajęcia, miała zdawać egzamin, spieszyła się na pociąg. Nigdy na uczelnię nie dotarła, nie wróciła też do domu. Trasa z domu studentki na stację w Goczałkowicach biegnie w odludnym terenie, blisko są stawy, mnóstwo miejsc na kryjówkę.
Poszukiwania nic nie dały, nie natrafiono na najmniejszy ślad dziewczyny. Policyjny pies też nie podjął tropu. Było zbyt deszczowo, aby mógł coś wyczuć. Od tego czasu zaginionej szukała rodzina, znajomi i policja. Plakaty ze zdjęciem 20-latki rozlepiane były na dworcach kolejowych, przejściach granicznych i w kilku krajach Europy, zdjęcia i materiały pojawiły się w internecie. Za pomoc w odnalezieniu młodej kobiety jej rodzice oferowali 2,5 tys. euro.
Jak kamfora
Joanna Surowiecka 7 czerwca 2006 r. wyszła rano z domu, aby zdążyć na pociąg do Katowic.
Tego dnia miała zdawać egzamin, jeden z pierwszych na studiach w Górnośląskiej Wyższej Szkole Handlowej. Na stację Goczałkowice-Zdrój, najbliższą jej domu, już nie dotarła. Kolega, z którym umówiła się na stacji, próbował się do niej dodzwonić. Jej telefon milczał. Chwilę wcześniej to Joanna starała się dodzwonić do niego. Zniknięcie było bardzo tajemnicze. Po raz ostatni studentkę widział sąsiad z ulicy w pobliżu domu, gdy spieszyła się na pociąg. Po zaginięciu wyjaśniał, że nie dostrzegł żadnego niepokojącego sygnału. Rodzice zawiadomili policję jeszcze tego samego dnia. Na pomoc w poszukiwaniach zjechali się ludzie z różnych stron regionu.
Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?