Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sprawiedliwi są i u nas

GRZEGORZ SZTOLER
W zeszłym tygodniu odbył się Marsz Żywych, którym młodzież izraelska – choć nie tylko – składa hołd więźniom obozu koncentracyjnego KL Auschwitz. Kilkanaście tysięcy młodych ludzi przeszło po raz 21. "drogą śmierci" prowadzącą z obozu Auschwitz do obozu Auschwitz II-Birkenau, gdzie odmówiono kadisz, jedną z najważniejszych modlitw judaizmu.

Marsz śmierci, którym w styczniu 1945 roku, hitlerowcy przepędzali więźniów KL Auschwitz, prowadził również przez naszą ziemię. Pozostały po nim groby zakatowanych, bezbronnych ofiar. W każdej miejscowości, przez którą prowadziła trasa Marszu Śmierci, znalazło się też grono ludzi, którzy postąpili godnie, pomagając ludziom, ratując ich życie, nieraz z poświęceniem własnego. Nazywa się ich Sprawiedliwymi, choć nie wszyscy otrzymali to zaszczytne wyróżnienie.

Bo Sprawiedliwych było więcej. W skali kraju, ponad sześć tysięcy, w skali ziemi pszczyńskiej przykładów bohaterskich, ale nie tylko – bo chodzi nawet o zwykłe, przyzwoite ludzkie postawy jak choćby podanie ciepłej zupy, kawy, kawałka chleba – takich przykładów również było wiele, bardzo wiele. Mogę tak powiedzieć, bo historia przemarszu i ratowania jest mi bliska, nie tylko z racji historycznej profesji, ile z rodzinnych powodów. Moi pradziadkowie, Zofia i Augustyn Godziek z Brzeźc, zostali pośmiertnie uhonorowani medalem Sprawiedliwi Wśród Narodów Świata za uratowanie trzech Żydówek.

Wspominam o tym dlatego, że niedawno tygodnik „Uważam Rze” zamieścił specjalny dodatek poświęcony polskim Sprawiedliwym. Wymieniono w nim nazwiska wszystkich Polaków, którzy ratowali Żydów i odnaczeni zostali przez instytut Yad Vashem z Jerozolimy - a jest ich ponad sześć tysięcy. Polscy Sprawiedliwi stanowią 1/4 wszystkich uhonorowanych na świecie.

Świadkowie tych wydarzeń odchodzą, a pamięć trzeba przekazać dalej, następnym pokoleniom. Można w formie multimedialnej, jak czyni to Muzeum Żydów Polskich, realizując projekt "Polscy Sprawiedliwi - Przywracanie pamięci" [www.sprawiedliwi.org.pl]. Mnie jednak osobiście zaimponowała niezwykła próba upamiętnienia, czy też przypomnienia tych wydarzeń podjęta przez 70. letniego Jana Stolarza, mieszkańca Radlina, który 5 i 6 stycznia tego roku z kilkunastoma innymi śmiałkami, przeszedł śladami Marszu Śmierci, od Oświęcimia, mieszczącego się tu obozu koncentracyjnego KL Auschwitz, aż do Wodzisławia, miejsca załadunku transportów więźniów. Silny wiatr, mróz, 70 kilometrowa trasa – warunki pogodowe niemal zbliżone do tych „historycznych”. Poza oczywiście, resztą, której nawet najlepsze rekonstrukcje nie odtworzą. Bo i po co? Nie o to chodzi.

Pan Jan Stolarz chciał uczcić pamięć więźniów. Tylko tyle i aż tyle. W internetowej kronice tego przedsięwzięcia czytamy:

„Trasa, która została wybrana to jedna z tras marszu śmierci ze stycznia 1945 roku prowadząca przez następujące miejscowości: Oświęcim, Brzeszcze, Jawiszowice, Miedźna, Pszczyna, Poręba, Brzeźce, Studzionka, Pawłowice, Bzie Zameckie, Jastrzębie Górne, Jastrzębie Zdrój, Mszana, Wilchwy, Wodzisław Śląski. Odwiedzaliśmy tam miejsca pamięci (mogiły, pomniki, tablice) gdzie chwilą ciszy i krótką modlitwą oddawaliśmy hołd pamięci ofiarom Marszu Śmierci”.

Inicjatorzy tego marszu pamięci wszędzie spotykali się z serdecznym przyjęciem i zainteresowaniem, tak jak w Studzionce, gdzie, jak wspominają „już na drodze powitali nas strażacy miejscowej OSP a wkrótce również mieszkańcy Studzionki częstując nas gorącymi napojami oraz dobrym słowem…”

Taki marsz pamięci to najlepsza lekcja historii.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto