Szkołę budują Kameruńczycy, my tylko próbujemy im pomóc finansowo - mówi Małgorzata Wiatr, koordynatorka akcji Młodzi dla Kamerunu w Pszczynie.
Bo warunki, w jakich teraz uczą się dzieci we wsi Kengang w Kamerunie, urągają człowiekowi. Dlatego nowy budynek jest konieczny, jednak nie tylko po to, aby dzieci mogły się w nim uczyć.
- W Kamerunie dzieci często są wykorzystywane do pracy, właściwie pracują na swoich rodziców - mówi Małgorzata Wiatr - To jest poniekąd niewolnictwo, dlatego chcemy dać im możliwość nauki, aby mogły dzień spędzić w szkole, a nie w polu - tłumaczy. - Kameruńczycy są leniwi.
Póki co dzięki akcji "Młodzi dla Kamerunu" udało się postawić budynek szkoły. - Mamy już ściany i dach, teraz budynek trzeba wyposażyć - mówi Małgorzata. - Miejscowi wypalali sami cegły z gliny na budowę i budowali budynek. Bo niestety mają taką mentalność, że jeśli im się powie, że przyjdzie Europejczyk i wybuduje, to się sami nie ruszą do pracy - zauważa.
Szkoła ma szansę zacząć działać od września wraz z początkiem roku szkolnego. Ile dzieci będzie mogło sobie na nią pozwolić? Nie wiadomo, bowiem edukacja w Kamerunie jest płatna.
- Szkoła, którą budujemy będzie szkołą publiczną, to nie my nią będziemy administrować, dlatego będzie płatna jak i inne szkoły w Kamerunie - ubolewa pani Małgorzata. - dlatego staramy się pozyskać także pieniądze na edukację dzieci, ale także na nauczycieli.
Normą bowiem jest to, że młodszych uczniów uczą ich starsi koledzy, którzy już edukację skończyli.
- Mało jest profesjonalnych nauczycieli, głównie wywodzą się spośród katechetów - zaznacza pani Małgorzata.
Kameruńskie dzieciaki na co dzień wspierane są też przez swoich rówieśników ze Szkoły Podstawowej nr 4 w Pszczynie. Szkoła zdecydowała się bowiem już na adopcje na odległość. - Mamy zaadoptowanego jednego chłopca, ale finalizujemy już drugą adopcję, tym razem dziewczynki - mówi Małgorzata Wiatr.
W szkole odbywają się także spotkania misyjne, na którym dzieci z Pszczyny mogą poznać, jak żyje się ich rówieśnikom w Afryce - mówimy im o projekcie, który realizujemy.
Małgorzata Wiatr jest bowiem też jedną z nauczycielek w SP 4.
- Z okazji świąt wielkanocnych z dziećmi zrobiliśmy 114 palm, wszystkie się sprzedały. Dlatego druga adopcja jest możliwa - tłumaczy.
Adopcja na odległość to nic innego jak przekazanie rocznie określonej kwoty na konkretne dziecko. - Minimalny koszt to 150 zł rocznie - wylicza pani Małgorzata. Sama również adoptowała 4-latka z Kengang w Kamerunie
Wolontariat
Młodzi dla Kamerunu to nie stowarzyszenie ani fundacja, to wolontariat.
Młodzież bioraca udział w projekcie pracuje na rzecz Centrum Misyjnego Sióstr Pallotynek w Warszawie. Oprócz budowy szkoły, główną akcją projektu jest tzw. Adopcja Serca - czyli adopcja na odległość.
Nie ma żadnych powiązań prawnych, a dziecko adoptowane nie wyjeżdża z kraju, w którym żyje. Jednak pomoc rodziców adoptujących lub inaczej opiekunów, może wpłynąć decydująco na two-rzenie lepszej przyszłości dziecka. Pomaga mu ukończyć szkołę podstawową i kontynuować naukę w szkole średniej.
Rodzice adopcyjni mogą korespondować z dzieckiem na wskazany adres, który każda rodzina otrzymuje w informacjach dotyczacych adopcji.
Do adopcji serca, wybierane są dzieci z rodzin wielodzietnych i biednych, sieroty, często także, w których brakuje jednego z rodziców. Szczegóły akcji na stronie www.mlodzidlakamerunu.pl
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?