W Izbie u Telemanna, w Muzeum Prasy Śląskiej, w sobotni wieczór na pozytywie z dawnego kościoła św. Jadwigi koncertował profesor Julian Gembalski z Akademii Muzycznej w Katowicach, jej wieloletni rektor. We słowie wstępnym pan Leszek Spyra, założyciel i kustosz Muzeum, wspomniał o swej znajomości z Profesorem, która zaczęła się od błędu gramatycznego. W jednym z numerów „Orędownika Kulturalnego” z końca lat 90. , na okładce, nazwisko profesora pojawiło się pisane przez „ę”. Ale nie ma złego, co by na dobre nie wyszło. I w tej chwili profesor Gembalski, założyciel jedynego w Europie Muzeum Organów, laureat wielu prestiżowych nagród, jest „dożywotnim opiekunem” muzealnego pozytywu.
„Muzykę stworzył Bóg, a kompozytorzy ją tylko odkrywają” – zaś nam, zwykłym śmiertelnikom tą boską muzykę zapisaną w nutach tacy wirtuozi, jak prof. Julian Gembalskiego właśnie. Na marginesie - Profesor zresztą nagrał cykl koncertów w górnośląskich kościołach, utrwalił też brzmienie zrekonstruowanego, XVII-pozytywu z kameralnej sali Izby u Telemanna.
Nie sposób opisać krótko muzycznych wrażeń z sobotniego koncertu (niedzielny mnie, niestety, minął). Repertuar był typowo wielkopostny (utwory m.in. Samuela Scheidta, Johann Pachelbela, Josefa Ferdinanda Segera). Profesor tradycyjnie popisał się improwizacją, a jeden utworów, przeznaczony na tzw. relaks sióstr klarysek ze Starego Sącza, spotkał się z serdecznym przyjęciem widowni.
Wieczór zaczął się muzycznie i skończył, choć w środku zabrzmiał militarnie, bo dr Marian Małecki, prawnik z Uniwersytetu Jagiellońskiego, przybliżył zgromadzonym ideę dopiero co zarejestrowanego Muzeum Militarnych Dziejów Śląska. Placówka opowiadać ma o militarnej historii Pszczyny, od siekierki krzemiennej z neolitu, przez spalenie Pszczyny przez króla polskiego Kazimierza Wielkiego, po pobyt w Pszczynie w międzywojniu ułanów i bitwę Pszczyńską 1939 r. W tej chwili „muzeum w organizacji” ma już z tysiąc eksponatów, a początek jego działalności wyznaczono ambitnie na wrzesień.
Potem znów zanurzyłem się, w dźwiękach fug i tokat płynących z pozytywu.
Na koniec „Dialogów…” rozdano jeszcze kilka reprintów wydań starych gazet. Ku uciesze mojego brata i bratowej, czytałem obszerne fragmenty w „bankowej” restauracyjce. Ich także zauroczył koncert i zabytkowe wnętrza Muzeum Prasy Śląskiej, okraszone instrumentami i maszynerią drukarską, w obecności której można było porozmawiać z dawno niewidzianymi znajomymi.
To dobry obyczaj, że po koncercie, można się spotkać przy przysłowiowej lampce wina. Tak, zdecydowanie, Pszczynie takie miejsca są potrzebne. Pszczyna nimi żyje.
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?