Kremowobiałe postacie zawładnęły gliwickim Rynkiem, zagrały, narobiły hałasu. Glinoludy - bo o nich mowa - przeszły w roztańczonym korowodzie, pod flagami, susząc glinę w piekącym słońcu, i natychmiast znalazły fanów. Mieszkańcy stawali do pamiątkowych fotek z niezwykłymi przybyszami.
Kim są? Glinolud z Bolesławca jest symboliczną postacią wykreowaną przez artystę mima Bogdana Nowaka, wieloletniego asystenta samego Mistrza - Marcela Marceaux - tłumaczą z całą powagą organizatorzy festiwalu "Ulicznicy" w Gliwicach, w ramach którego odbył się happening, jako jedna z imprez kończących imprezę. - Glinolud będący archetypem rodzaju ludzkiego - mitycznym nawiązaniem do pradawnych obrzędów wszystkich niemal kultur planety, w których akty malowania się błotem, gliną czy substancjami roślinnymi - uświęcały ważne chwile w życiu tych społeczności…
A Bogdan Nowak? Jak tłumaczą - jest on w linii prostej potomkiem niezapomnianego i kultowego już Obywatela Mariana, który w latach ’80-tych w Bolesławcu i okolicach płoszył sowietskich sałdatow i ich żienszcziny swoją heroiczną postawą i nieugiętym patriotyzmem.
Serie hapenningów wykonywane przez grono przyjaciół skupionych wokół niezapomnianego Klubu Pegaz w Bolesławcu zawsze były lokalną sensacją. W trakcie wszystkich edycji FAKT-u: Festiwalu Akademickiego – Konfrontacje Twórcze, w okolicznościach licealno-prywatnych czy różnorakich działań kulturalnych – Obywatel Marian zawsze był w centrum zainteresowania publiczności.
Glinolud i jego liczni pobratymcy – w podobny sposób poprzez wspólne, niemal rytualne spektakle malowania ciał gliną i ekspresję prezentacji – tworzą identyczną wspólnotę niczym praprzodkowie a także prezentują swą więź z rodzinnym miastem i jego tradycją…
W miasteczku znanym ze swej pięknej ceramiki (kamionka z charakterystycznym tradycyjnym wzornictwem nanoszonym metodą stempelkową) co roku w trzeci weekend sierpnia – w dniu Święta Ceramiki odbywa się żywiołowa i spontaniczna Parada Glinoluda czyli Gliniada…
I tak Parada Glinoluda z Bolesławca zawitała do Gliwic. Zaraz widać, że mieszkańcy czuli magiczną więź z Glinoludami, bo natychmiast ustawiali się do wspólnych fotek.
Szkoda tylko, że nikomu z organizatorów nie przyszło do głowy, że ten świetny heppening w sobotę, wczesnym popołudniem obejrzy góra kilkaset osób. Ale chyba nawet tyle, i to łącznie, nie siedziało wówczas w ogródkach kawiarnianych i piwnych na Rynku.
Powód? Kto żyw, ten nad wodę jechał. A pozostali - siedzieli w domu na obiedzie. Pomysł więc super, ale pora - nietrafiona.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Polski samolot musiał nagle lądować na Islandii. Nerwowa sytuacja na pokładzie
- Gwiazdy „Pulp Fiction” na 30. rocznicy premiery filmu. Niektórych zabrakło
- Kokosanka pingwinem roku. Ptak z gdańskiego zoo bije rekordy popularności
- Sto dni do rozpoczęcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Co mówią mieszkańcy Paryża?